Sama nie wiem kiedy to zleciało.
Czerwiec i lipiec to były dla mnie praca i Mistrzostwa Świata. Mało ruchu, więcej jedzenia.
Byłam na dwóch wycieczkach(moje miasto+ Karpacz i okolice), kilka imprez urodzinowych.
Na siłowni byłam tylko do 13 czerwca, teraz od 17 lipca ćwiczę regularnie w domu. Hula-hop, coś na nogi, czasami brzuszki i rower.
Z dietą była tragedia raz ok. 600 kcal, potem ciąg napadów. I po MŚ zobaczyłam na wadze 50,4!
Ale teraz jest już 49,1 kg. I na górze w udzie 50 cm!
Nie wiem, boję się, że mój limit farta na ten rok się wyczerpał.
W pracy znowu nie jest za wesoło. Naprawdę mam już dosyć.
Miały być nowe meble, ale chyba nic z tego nie wyjdzie. A tak już się nastawiłam.
Od poniedziałku jestem na 1200 kcal + min 30 min cardio.
Planuję co tydzień zmniejszać o 100, ale boję się, że rozwalę sobie metabolizm.
Kupiłam nowe spodnie i mam w czym chodzić. 3 prazy s i jedna xs. Mam w czym chodzić.
Do wiosny muszę schudnąć do xs.
Zaczynam uczyć się do matury. Chociaż spróbuję. Jeśli praca nie pozwoli mi na zaoczną, to rzucam to w cholerę i tak mam dosyć.
Ostatnio spotkałam panią z księgarni po roku i pierwsze co usłyszałam to: ''I co masz maturę?'' i '' Ale Ty zeszczuplałaś! Strasznie!''
Często kiedy chodzę po sklepach i chcę coś kupić, to nie mogę, bo jest za duże.
Nie wiem co mam robić, jak się zachowywać, ale wiem, ze muszę chudnąć! Nie mogę przytyć!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz