“Never give up, for that is just the place and time that the tide will turn.”
Czuję spokój, bo byłam dzisiaj z mamą w końcu w Stobrawskim Parku Krajobrazowym i Ogrodzie Botanicznym (chociaż chyba nie do końca na niego trafiłyśmy, ale wg. mapy to było to. Trudno, zaliczam). Generalnie to jestem zawiedziona, liczyłam na coś lepszego. Chociaż przyroda i tak była piękna i mamie się podobało.
Jeszcze tylko Kraków i będę spełniona turystycznie jeśli chodzi o ten rok.
Dzisiaj jem raczej nisko węglowodanowo i nie liczę kalorii, ale to dlatego, że moja waga już kompletnie robi co chce i nie pokazuje ile waży jedzenie. Z węglowodanów zjadłam tylko 150 g makaronu, jedną kromkę chleba ig i jedną czekoladkę. Reszta to jedzenie białkowo-tłuszczowe. Żałuję tej czekoladki, ale lepsza jedna niż całe pudełko.
Rano x2 trening z MadFit na boczki i tyłek + 40 min hula-hop + 3 km spaceru.
Czuję się tak strasznie zmęczona, że zaraz chyba usnę, a nie mogę. Mam nadzieję, że ta kawa choć trochę postawi mnie na nogi.
To był naprawdę miły dzień.
wciąż 50,08 z rana.
Waga dalej stoi, jest identyczna jak wczoraj.
Waga dalej stoi, jest identyczna jak wczoraj.
Oby tylko nic nie podskoczyło po dzisiaj.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz