niedziela, 12 stycznia 2020

7:24
Koniec z ważeniem na tydzień.
Wczoraj dostałam miesiączkę i od razu wyjaśniła się tajemnica widoku 51,2 kg na wadze.
NIENAWIDZĘ TEJ WAGI! NIENAWIDZĘ TEJ PRZEKLĘTEJ LICZBY 51 BO TO ZAWSZE OZNACZA MIESIĄCZKĘ!
Czuję się okropnie opuchnięta i gruba.
Dwa dni przed 12.01 i pierwszym dniem miesiączki miałam napady i wymiotowałam. W zasadzie to śmieszne, że żeby dostać miesiączkę mój organizm zmusza mnie do przytycia tych 2 kg, albo nawet paru gram. Byle dopić do tego przeklętego 51.
 Nie wiem już jak mam to oszukać i jak z tym walczyć.

Może w końcu zamiast nienawiści, spróbuję pokochać sama siebie i ukołysać to wewnętrzne zagubione dziecko, które we mnie siedzi? Nie będę na siebie krzyczeć, ani się wyzywać. Może wreszcie muszę nad sobą zapłakać. Za moje dzieciństwo, gdzie to ja powinnam otrzymać pomoc, a nie osłaniać innych i radzić sobie z tym sama. Za moje lata nastoletnie. Gdzie nie powinnam być wyśmiana za pierwszy okres, gdzie nikt nie ma prawa mówić 11/12/13 letniej dziewczynce, że jest gruba i ma szeroką dupę, a inni są tacy chudzi. Gdzie od mamy słyszy ''Ale wciągnij ten brzuch, trzymaj go tak napięty, bo po ciąży będzie Ci wisieć!'', a tak naprawdę to od niej powinna dostać najwięcej wsparcia i miłości w tym okresie, nie mówiąc już o tym, że to matka winna jest swojemu dziecku ochronę przed zagrożeniem, a nie na odwrót.
 I nie ważne jak dobrze było potem, to nigdy nie naprawi tego wszystkiego co straciłam na zawsze i na tyle lat. Być może na połowę życia.

 Jeśli nie pokocham sama siebie, to nikt inny tego nie zrobi. To ja sama muszę się sobą zająć i zaopiekować. To ja muszę być sama dla siebie dobra. To ja muszę sama siebie utulić za te wszystkie lata kiedy powinni zrobić to inni, ale nie zrobili nic.
Muszę sobie wybaczyć i robić to każdego dnia.

Być może moje ciało jest zmęczone latami diet, ćwiczeń, rzygania, przeczyszczania i stresu?
Może nie może już znieść tej nienawiści którą w jego kierunku wysyłam?

A może to wszystko tylko bzdury i chore wymówki? Żeby bezkarnie tyć i się spaść.
Ale właśnie przytyć najbardziej w świecie nie mogę. Nie mogę stracić tego co osiągnęłam.
Tylko, że bez objadania się, wymiotów i przeczyszczania schudnięcie będzie jeszcze łatwiejsze.
A Grubas to tylko kłamliwy sku**yn. Bo potem zawsze jest gorzej, zawsze tyję i zawsze bardziej rozwalam sobie metabolizm.

To ja sama muszę być sobie dorgowskazem.
A dzisiaj kolejna próba.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Koniec. 07/04/21

19:21 Spędziłam tutaj dużo czasu, jako Imprefect podpisywałam się jeszcze w gimnazjum. Nie ma już Imperfect, ta osoba już odeszła. Nazwa teg...