czwartek, 19 marca 2020

20.03.2020
7:18

Od tygodnia nie byłam u psycholog przez koronawirusa i nie wiem kiedy pójdę znowu, ale może to i lepiej? Zastanawiam się czy całkowicie z tego nie zrezygnować. Chociaż z drugiej strony jestem już tak blisko całkowicie usunięcia napadów z mojego życia, że naprawdę wścieka mnie ta przerwa. Chociaż mam pewność, że nie dopuszczę już do tych największych napadów nigdy w życiu.
Jeszcze tylko trochę i całkowicie usunę to cholerstwo z mojego życia! Nawet nie muszę pisać nic w stylu ''dam radę!!'', bo czuję całkowity spokój i wiem, że to na spokojnie ogarnę.

Dwa tygodnie temu + 1 dzień, 5 marca, pierwszy raz widziałam się z moją przyjaciółką. To ja pojechałam do niej do Krakowa. I jestem tak niesamowicie rozczarowana, że moje rozczarowanie moją wagą jest chyba tylko większe. Czuję się jakbym przez te wszystkie lata, a w szczególności przez ostatnie pół roku była perfidnie okłamywana, co do jej osobowości i zachowania. Które tak diametralnie różni się w rzeczywistości! Czułam się jakbym musiała zajmować się dzieckiem, a cały problem w tym, że ja nie przepadam za dziećmi. Jestem bardzo rozczarowana, smutna i rozgoryczona.
 A najbardziej o to, że przez tę znajomość moja dieta odeszła na drugi plan. Przepraszam, przepraszam! Już nigdy więcej Cię nie zostawię, tylko zostań przy mnie i pomóż mi schudnąć!

Po wielu kłótniach z matką w końcu, doszłam do jakiegoś porozumienia i słodycze w tym domu są zredukowane praktycznie do zera. Mamy też z mamą wypracowany bezpieczny dystans, na razie chwiejny, ale mam nadzieję, że będzie lepiej.

Wczoraj w pracy i dzisiaj przed dawniej miałabym ogromne napady, a teraz? Trudno, będzie  co będzie. Dieta toczy się dalej. Bo dieta jest ponad to i nie zależy od niczego.

Matma idzie dobrze i mam nadzieję, że będzie tylko lepiej. Chociaż dalej nie jestem w stanie dopuścić do siebie myśli, że naprawdę mogę zdać tę maturę.
Z angielskiego w końcu zacznę konwersację! Muszę się naprawdę dobrze przygotować!

W pracy jest naprawdę w porządku, chociaż zdarzają się gorsze chwile i wpadki, to nie robię dramatu. Bo nie żyję z czyjeś opinii.

Najważniejsze. Dieta i ćwiczenia.
Waga waha mi się od 51.1 do 51.5 kg. I chce mi się wyć z tego powodu bo tak bardzo chciałabym już zobaczyć to 50!
Mam wykupioną apkę z Lewandowską. Dieta jest strasznie druga, ale trudno. Wolę gdzieś nie pojechać i schudnąć na wysokich limitach do 46 niż pozwiedzać, a potem wyć bo jestem gruba.
Muszę pilnować podjadania! I od dzisiaj serio, żadnego podjadania. Tylko ściśle jem z jadłospisem 3/4 posiłki (2 posiłki pomijam lub jeden zastępuje np. omletem lub jabłkiem+kawy).
Na razie znudziły mi się ćwiczenia z tej aplikacji, dlatego wczoraj zaczęłam Chloe Ting 2 tygodniowe wyzwanie i muszę dokończyć je w całości! Bo tak naprawdę regularnie ćwiczyłam chyba rok temu. Samo hula-hop to za mało.

Od kilkunastu dni czuję paraliżujący strach przed i w trakcie jedzenia, bo nie chcę tego robić. Musze schudnąć. Ale nie łudzę się, że na wiosnę będę chuda, bo to nie możliwe. Niestety, sama sobie na to zapracowałam olewając dietę. Więc teraz będę wiosenną miss piggy xxl.
Tak bardzo chciałabym w czerwcu zobaczyć na wadze 49-48 kg. W tedy do lipca osiągnęłabym to 46, ach marzenie!
Okres spóźnia mi się już od 1,5 tygodnia. Cieszę się z tego, bo naprawdę go nienawidzę, ale może dlatego też waga wciąż nie może zejść poniżej 51? bo zawsze po okresie spadała. Brzydzi mnie już sama ta cyfra 51,52!!! Obrzydlistwo!! Nigdy nie chcę do tego wracać, nigdy!!
Zważę się za tydzień i błagam obym tylko zobaczyła to 50 z przodu!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Koniec. 07/04/21

19:21 Spędziłam tutaj dużo czasu, jako Imprefect podpisywałam się jeszcze w gimnazjum. Nie ma już Imperfect, ta osoba już odeszła. Nazwa teg...