Od 6 dni znowu liczę kalorie.
Na razie są to obserwacje. Luźno liczę kalorie.
Różnie to wychodzi od 1500 do ok 2000.
Wczoraj był rest z liczeniem, ale ostatni posiłek był o 17:00 i bez węglowodanów.
Dzisiaj miałam straszny kryzys z ćwiczeniami, cały trening strasznie go męczyłam.
Ale ostatecznie trening odhaczony.
40 minut tyłek i czuć go bardzo, oj czuć.
Boję się, że kalorie za bardzo mnie wciągną, a ja za bardzo odpuszczę wszystko inne.
Tak nie może być, bo wszystko się posypie.
Muszę to wypośrodkować.
Nauka, czytanie, ćwiczenia, gotowanie, kalorie, praca i rozmowy.
Po prostu muszę złapać balans i dać sobie czas.
To nie jest przymus to jest relaks.
Bo ja to kocham.
Mam nadzieję, że przed pracą uda mi się jeszcze podrzemać i zrobić matematykę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz