Dzisiaj miałam napad.
Przy takich limitach, nie ma słów żeby opisać jak bardzo jest mi wstyd.
Dobrze, że nie ruszyłam chociaż chleba, masła, sera i ciastek.
Strasznie mi przed wami wstyd i przed samą sobą najbardziej.
Tym bardziej, że dzisiaj na wadze było 49,3 a ja to spieprzyłam!
wstaję z kolan.
Walczę dalej
i wracam do planu.
Nie wiem czy to pomoże, ale mój facet ostatnio bardzo mi jęczy "chce mi się tego, chce mi się tamtego" (w sensie jedzenia) i stwierdziłam, że może Mu czegoś po prostu brakuje (makro-mikro elementy), a Jego mózg idzie na łatwiznę i podsuwa Mu najszybsze rozwiązania? Pomyśl może o to chodzi. Albo o to, że akurat miałaś gorszy dzień, wypiłaś za mało wody albo się zestresowałaś? Może jakaś psychiczna presja bądź problem? Warto się zastanowić dlaczego tak się stało ("jestem słaba i zawaliłam" to klasyczna wymówka nie prowadząca do niczego i odbierająca kontrolę). Cieszę się, że wracasz do planu, ale po tej sytuacji nie bądź dla siebie zbyt surowa, żeby to nie przerodziło się w ciąg walki między Tobą a Twoim mózgiem. Powodzenia.
OdpowiedzUsuńBardzo Ci współczuję. Przyjmij, że to takie ostrzeżenie żebyś nie zapomniała o swoich zasadach
OdpowiedzUsuń