czwartek, 2 lipca 2020

17:18

02/07/20
Dawno nie było tutaj tak długiej przerwy.
Chciałabym wrócić do tej poprzedniej regularności, ale
sama nie wiem czy mam o czym pisać.
Aktualnie mocno pozmieniałam sobie w głowie.
Wreszcie w 100% wiem jak wyglądam.
W ubraniach bardzo szczupło, wręcz chudo. W zasadzie to zależy od tego jak się ubiorę.
Wczoraj zrobiłam sobie zdjęcia sylwetkowe i jest tra-ge-dia. I to wielka.
Sylwetkę mam szczupłą, ale to ciało jest strasznie ulane, a podbrzusze i uda to dramat.
Staram się nie załamywać ani nie ciąć od razu do mniej niż 1000.
Przez ciężki tydzień analizowałam wszystko co jem. Bez obcinania kalorii, napadów.
Po prostu to jak jem normalnie, to co wypracowałam u psycholog.
Głowa wariowała na maxa, ale dałam radę. I teraz wiem, że jedząc 1900-2400 moja waga waha się od 50.09- 51.5/6 max. A moja najniższa waga z prawidłowym bmi to 51 kg, więc dziękuję mojemu metabolizmowi.
Wynika mi z tego, że:
- znowu muszę całkowicie wyrzucić białe pieczywo, bo jednak po tych trzech latach jakoś do niego wróciłam.
- fakt, nie jem już stricte kupnych słodyczy jak batony, te mini czekoladki,knopersy, ptasie mleczka itp. te rzeczy jednorazowe i to wielki sukces, ale wciąż jem tego masę na wagę: cukierki, ciastka i czekoladę (te w kawałkach na wagę)
- na wpół wyeliminowałam ketchup, więc została jeszcze druga połowa
- masło, chyba najgorszy mój wróg
- dżemy i budynie- zastąpić zdrową wersją
- nie mam żadnych stałych posiłków, bardziej skubię niż jem
-mam o wiele mniej ruchu przez naukę matmy i kupno auta
- ostatnie jedzenie, bo nie posiłek właśnie ok 20/21

Na razie od tego tygodnia całkowicie wykluczyłam białe pieczywo i ketchup, jest trochę ciężko, ale zamiast tego jem więcej zdrowych i (nie) słodyczy, ciężko mi z tym strasznie, ale do końca tygodnia już nic nie ruszam. Bo od przyszłego tygodnia wprowadzam ostatni posiłek max 17:00/18:00 i NIC
 po pracy+ nie tykam masła.

Jestem w trakcie wyzwania #Lewawracadoformy i w końcu ćwiczę naprawdę regularnie. I modlę się, żebym naprawdę zgubiła jakieś centymetry i przede wszystkim zachowała regularność, bo naprawdę ją zgubiłam.

Staram się nie panikować i nie ciąć wszystkiego na raz, chociaż czuję się tragicznie w swoim ciele, do tego stopnia, że wręcz wewnętrznie momentami łkam. Tak bardzo kurwa nienawidzę tego ciała!
Ale nagłym szarpaniem nic nie zrobię, bo z tego, że zlecę do 49kg w miesiąc, jak w dwa tygodnie wrócę. Tu chodzi o stałą zmianę.
Staram się też tłumaczyć sobie, że to, że inni schudli nie robi ze mnie automatycznie grubasa, ale mam ochotę się zabić kiedy widzę jak inni chudną. Nie umiem tego racjonalnie wytłumaczyć.
Psychicznie  czuję się tragicznie.
Psycholog pisała do mnie, że już przyjmuje stacjonarnie i na pewno jakoś by mi to pomogło i być może w końcu ruszyłabym tę samotność, ale na pewno nic bym nie schudła i zabrałoby mi to czas który poświęcam matmie, więc chyba raczej spasuję.

Przeraża mnie to, żę zajmie mi to rok, albo i ponad, że być może pierwsze spadki wagi i efekty zobaczę dopiero za 2/3 miesiące, ale muszę to wytrzymać. 

W przyszłym tygodniu będę już pisać regularnie, bo w końcu mam drugą zmianę, pod koniec miesiąca wpadnie mi urlop, więc chcę znowu wbić się w rytm.

Matma idzie raz lepiej, raz gorzej, ale nie odpuszczam. Miałam spine z korepetytorką, bo za bardzo to olewała, ale teraz mam lekcje nawet 3/4 x tydzień. To co przerobiłam kilka miesięcy temu umiem, ale wg. mnie za słabo. A zadania dowodowe+ te z 3/4 punkty to dla mnie czarna magia tak, że ostatnio o mało nie wybuchnęłam. Jutro kolejna lekcja. Dzisiaj o 18:30 live. I non stop nie mam czasu.
ale to dobrze, przynajmniej nie czuję się samotna.
a no i, byłam u fryzjera. Nie mam już grzywki na prosto, tylko jest wycieniowana na boki, włosy są sporo podcięte i wycieniowane, ale to dlatego, że były bardzo zniszczone. Dziwnie mi na razie, ale twarz na pewno wygląda szczuplej. Fryzjerka proponowała też ombre, ale nie jestem osobą, która robi wszystko na raz, już nie. Trzymam się środka i muszę nauczyć się cierpliwości.

3 komentarze:

  1. Ostatnie zdanie w pełni popieram. Pisz częściej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm jak lubisz tak keczup to może zamiennik? Na tych fit stronkach często widziałam takie. Kiedyś nawet jadłam, droższy, ale pewnie nie używasz go tak dużo na raz. Dla mnie chyba nie różnił się w smaku.
    To najlepsze podejście, chociaż najcięższe. Też teraz tak próbuję, mam nadzieję, że się utrzymam, bo jednak co z tego jak szybko schudłam, ja później było ciężko i trochę wróciło...
    Jak masz na imię?
    Powodzenia! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. To prawda. Nie powinno się ciąć na raz wszystkich rodzajów jedzenia. Lepiej ilości. Może jednak warto dać szansę na żywo pani psycholog?

    OdpowiedzUsuń

Koniec. 07/04/21

19:21 Spędziłam tutaj dużo czasu, jako Imprefect podpisywałam się jeszcze w gimnazjum. Nie ma już Imperfect, ta osoba już odeszła. Nazwa teg...