20:30
Długich 20 dni mnie tu nie było.
Dużo załatwiłam, nowy laptop, ogarnięcie go, naprawa auta, z ubezpieczeniem już nie walczę. Nie łudzę się, ale przynajmniej próbowałam.
Co do jedzenia jestem o wiele bliżej do ogarnięcia napadów niż post temu. Dzisiaj dowiedziałam się o sobie ważnych rzeczy. O tym jak zachowuję się w panice. To trudne, bo to rzadkie uczucie, ale na pewno mnie ono jeszcze nie raz nawiedzi.
Matma idzie bardzo słabo i na 90% będę musiała pisać te maturę jeszcze raz w 2022, jeśli na poważnie myślę o zdaniu jej. Bo w przyszłym roku nie ma na to szans. Oficjalnie. Zbyt dużo materiały przede mną, a przyśpieszanie tempa jeszcze bardziej wszystko pogarsza. Przeraża mnie to.
Jestem strasznie spłukana. I może też dlatego, nie mogę już wytrzymać do powrotu do tej klasycznej diety ok. 1000.
Nie mogę już wytrzymać z tym ciałem! Nienawidzę go! Na gotowanie zdrowo nie mam czasu, ale to nie o to tutaj chodzi.
Chcę w końcu być coś warta i zobaczyć te 46 na wadze. Chcę mieć maturę i chcę mieć moją wymarzoną, upragnioną wagę.
Mam dość samotności i bólu. Nie chcę już tego czuć, nie chcę.
Sama nie wiem od jakiego bilansu zacząć. Jutro się zważę i zdecyduję.
Tęsknie za tym okresem sprzed 3 lat, kiedy dieta mi tak szła i jadłam tak mało, ale też podświadomie boję się do tego wracać i dlatego tkwię w miejscu. Koniec z tym, muszę do tego wrócić, to jest jak tlen. Inaczej zwariuję.
Ja też się bałam przez dłuższy czas wrócić i nie namawiam Cie oczywiście, ale rozumie, że dieta jest jak tlen, który czasem jest tam tak kurewsko niezbędny, że aż musiałam tu przekląć. Powodzenia
OdpowiedzUsuń