czwartek, 28 maja 2020

18:05

28/05/20
Ani się dzisiaj nie ważyłam, 
ani nie liczyłam kalorii.
Z matmą coś tam ruszyło, ale nie do końca.
Kończę kawę i zbieram się na ćwiczenia. 
Jeszcze tylko jutro i weekend wolny, 
a ja tak bardzo nie chcę i tak bardzo się go boję.
Nie mam grafiku i nie mogę się umówić na angielski.
Do dupy ten dzień.
A. W pracy wymyśliłam wyjście z sytuacji. 
Ale to wciąż nijaki dzień.

Tylko wciąż chce mi się płakać na myśl o tych wstrętnych udach!!
Nienawidzę tych nóg!!

środa, 27 maja 2020

16:36/17:59

7/05/20
 Moje grube ciało mnie przytłacza! Dzisiaj po pracy było tak ciepło, że musiałam ściągnąć sweter i kurtkę i przejść obok ludzi w samej bluzce i podkoszulce. I czułam się jak pasibrzuch! Ciężko mi nawet opisać ten paraliżujący wstyd mojego ciała w ciepłe dni, a przecież tak dobrze go znam, bo w zasadzie oprócz 2018 roku kiedy schudłam 7/8 kg to czuję go co roku, jest to jeden z powodów dlaczego tak bardzo nienawidzę lata. Ale nie ma co zwalać na pogodę. Cieszę się tylko, że aktualnie waga waha mi się od 49,3-49,7 bo nie wyobrażam sobie jak zniosłabym 5 z przodu. Chce mi się płakać na samą myśl. 
 Ale z drugiej strony już tyle razy błyskawicznie chudłam do 48, kiedy tylko robiło się ciepło, ale potem wracało w 3 dni. Dlatego teraz muszę trzymać się tych moich limitów i zleci! Bo ja nie chcę zgubić tych kilogarmów na max miesiąc, ja chcę je zgubić tak jak te 7/8 na trwałe, a to niestety trwa. Wciąż chce mi się ryczeć.
 Wczoraj przeczytałam gdzieś w internecie, że Zuza z Top model miała bardzo drobną budowę ciała i schudła zaledwie 4 kilogramy, ale był to ogromny wysiłek i wyrzeczenia. Wręcz nieporównanlny wysiłek do zrzucenia kilogramów z tych wyższych wag i bmi. I w sumie ja jestem w identycznej sytuacji. Też od każdego słyszę, że jestem drobna/ chuda/ szczupła. W zasadzie zamiennie. 
 I może to jest też to? Że ja źle do tego podchodziłam. Bo zawsze myślałam, inni chudną po 10kg, a ja nie mogę zrzucić cholernych 4! Beznadziejna jestem. A właśnie nie! Ja mam jeszcze trudniej, właśnie przez to, że to te ostatnie 4 kg. Być może nawet mięśni i cellulitu na udach? Ćwiczę przecież codziennie po 1-1,5h. I to jest ta najcięższa morderca i nierówna walka, jak z matematyką.
 Mam nadzieję, że za tydzień na drugiej zmianie szybciej spadnę w dół. Jeszcze tylko dwa dni do pracy i weekend. Chyba bardziej niż jutra i pisania tego, boję się tego weekendu, żeby nie wpierdalać.
 W pracy było dzisiaj źle, a jutro będzie jeszcze gorzej, bo będę pisać wyjaśnienie odnośnie błędów, które popełniłam w precyzyjności.  Trzymajcie za mnie kciuki, proszę. 
__
Bilans:
przed pracą:
chleb żytni 58g
tofu 75g
ogórek kiszony x2
morela 16g
kisiel 123kcal

praca i po pracy:
jabłko 182g
ciasteczko probiotic Chody 70 kcal

po pracy:
makaron 20g 
zupa szczawiowa 150g
jajko na twardo 75g
mleko owsiane 53 ml

kolacja:
smoothie: banan 193g, truskawki 209g, jogurt naturalny 90g, miód 13g, muesli 50g, suszone śliwki 23g, mleko ryżowe 40ml
1560

+40 min whole body cardio, 5km kroki i pewnie wpadnie jeszcze z 30 min hula-hop jak codziennie.

Trzymajcie się.

Ustalam nowy limit na max 1600.  
dzisiaj rano: 49,5 kg.




 

wtorek, 26 maja 2020

19:19

26/05/20

Siedzę w maseczce na twarzy i piję ziołową herbatkę. Czy ja kiedykolwiek będę zadowolona z jakiegoś mojego dnia w 100%? Zaczynam w to szczerze wątpić.
 Dzisiaj miałam wolne, co najważniejsze miałam dzisiaj pierwszą lekcję angielskiego z nową korepetytorką i po zastanowieniu myślę, że to jest to czego szukałam. Mega skupiamy się na wymowie, ale też gramatyce. Mam już też zadanie domowe. I to wszystko jest razem wymieszane i czuję, że to była dobra decyzja ze zmianą nauczycielki. 
 Już po pierwszej lekcji usłyszałam od niej, że jestem niesamowicie ambitną, dokładną i zadaniową osobą. Taaa, szkoda, że nie mogę schudnąć!!
 Co do matematyki, mam kontakt z moją korepetytorką i jestem już spokojna o kolejne zajęcia.
 Boję się trochę, że nie dam rady pogodzić pracy, ćwiczeń, gotowania, zakupów i robienia masy zadań z matmy, a do tego z angielskiego.
 Dzisiaj wysprzątałam też gruntowanie cały pokój  jestem aż dumna, bo dosłownie lśni. 
 Wczoraj odpuściłam trening z aplikacji, ale za to zrobiłam ponad 8km kroków i 1h hula-hop, więc chyba ujdzie jako aktywny dzień. Dzisiaj zrobiłam 30 min super cardio i 1h hula-hop+ potem może coś jeszcze wpadnie.
Wczoraj z dietą znowu było źle. Za to dzisiaj:

rano:
koktajl
owsianka z opakowania
mleko ryżowe
budyń śmietnakowy
592
potem była wpadka, ale najważniejsze, że się zatrzymałam:
masło migdałowe 20g
masło orzechowe 20g
masło z nerkowca 22g
chałwa 10g
czekolada gorzka 90% 6g
makaron 40g
(ta chałwa i makaron to totalne dno)
515
kolacja:
banan 115g
maślanka 150g
truskawki 170g
miód 8g
329
Razem: 1436

Wczoraj byłam też na zakupach i to jest co kupiłam na ten tydzień+ truskawki.
Będę tutaj wrzucać zdjęcia zakupów w ramach motywacji.


Waga z dzisiaj 49,7.
Porażka. 
W czerwcu i lipcu znowu będę bać się wychodzić gdziekolwiek. 
W tym roku nie mogę tego po sobie pokazać!




niedziela, 24 maja 2020

17:59

Bilans:
1. koktajl z bananami 207
2. muesli 50g+ mleko ryżowe 212
3. budyń czekoladowy 131
4. omlet z dynią i mąką kokosową 400
5. masło migdałowe 11g, czekolada gorzka 8g 113
6. jajko na twardo, ziemniaki 45g, banan 80g
7. koktajl z truskawkami, kakao i jogurtem naturalnym

ok. 1700 kcal, na pewno nie przekroczyłam.
40 min whole body cardio, 40 min hula-hop.

Wszystko mi się wali. Byłoby mniej, ale odwołali mi korepetycje z matmy i najwcześniej lekcja dopiero po wtorku.  A tak bardzo chciałam zająć czymś umysł. No nic, i tak mam dużo zadań do nadrobienia. Muszę myśleć o ty w kategorii plusów. Mam czas, żeby nadrobić całą masę zaległych zadań.

Po po roku i dwóch miesiącach chyba oficjalnie straciłam moją korepetytorkę z angielskiego. Która nauczyła mnie wszystkiego czego sama umiała jeśli chodzi o gramatykę. ale niestety w kwestii mówienia i pisania już chyba jej to nie interesuje. Nie wiem, bo po tym jak napisała mi wiadomość ponad tydzień temu o chorobie nie mam żądnego odzewu. A wcześniej niejednokrotnie uczyła mnie prawie nie mówiąc.
Nie wiem, myślę, że to raczej o dumę chodzi. Tylko szkoda, że nie powiedziała mi tego osobiście. Nienawidzę takich mglistych zakończeń. 

Napisałam dzisiaj o 12:00 do innej osoby, ale póki co odzewu nie dostałam. I też mnie to dobija. 
Nienawidzę na coś czekać.

Zaraz ugotuję zupę szczawiową. I będę mieć na kilka dni. Nie chce mi się totalnie, ale trudno.

Moja rodzina ma obecnie dwa moods: 1) albo mnie ignorują 2) albo mnie krytykują. Zapomniałabym o najważniejszym. Czemu kurwa tak bardzo ode mnie odgapiają skoro wysłuchuję na swój temat tyle krytyki? 


Dzisiaj było 49,6
+300 gram.
tak bardzo jestem sobą zawiedziona.
 



sobota, 23 maja 2020

13:38

Co z tego, że wszystko szło według planu.
Dzisiaj miałam napad.
Przy takich limitach, nie ma słów żeby opisać jak bardzo jest mi wstyd.
Dobrze, że nie ruszyłam chociaż chleba, masła, sera i ciastek.
Strasznie mi przed wami wstyd i przed samą sobą najbardziej.
Tym bardziej, że dzisiaj na wadze było 49,3 a ja to spieprzyłam!

chałwa ok 40g
gorzka czekolada 85% ok 20/30g??
masło orzechowe x2 pół łyżki
masło z nerkowców x1 mała łyżeczka
przed katastrofą: smoothie 404 kcal
uszka363g
barszcz14g



wstaję z kolan. 
Walczę dalej 
i wracam do planu.

czwartek, 21 maja 2020

12:21

21/05/20

Nie mam weny na notkę, ale chcę  być regularna.
Nie umiem kompletnie zrobić zadań z matmy, ale ona dała mi zadania z rozszerzenia. Nie wiem czy jestem bardziej wkurzona, czy dumna.
Całe życie słyszałam, że jestem głąbem, a tu proszę! Chyba to nie ja byłam głąbem. Żal mi tylko, że tyle lat zmarnowałam. I teraz muszę się stresować, że został mi tylko rok.
Trudno, najwyżej napiszę wszystko od nowa. Taka jest moja decyzja i tylko jak zdechnę to tego nie zrobię.
Myślałam, że dzisiaj nie dam rady z treningiem, bo rano robiłam 30 min na tyłek i już chciałam odpuszczać, ale docisnęłam! Nienawidzę ćwiczeń na tyłek, straszna nuda i przez to mi się dłuży.
Do tego wczoraj było 30 min hula-hop i 10 km kroków! 
 Dlatego dzisiaj myślałam, że padnę. Wszędzie mam zakwasy, na prawdę czuję się zmęczona, ale dałam radę zrobić 30 min super cardio i 30 min hula-hop! Nie jest źle.
Wczoraj bilans wg. planu.
Dzisiaj na razie jest ok.

Bilans: 
1. koktajl 266
2. musli + mleko ryżowe 208+ 50
3. koktajl z truskawek i banana 261
4. zupa kapuściana+ 50 g fasoli czerwonej 146
5. kolacja: sałatka z ziemniaki (131g), ogórek kiszony x2, avocado (50g), papryka (74g), cebula (10g), oliwa (4g), chleb żytni (25g) 347
6. potem dopiszę
Póki co 2/3 posiłki. Z tych wszystkich 1312 + doliczę 6.
Trochę się boję tej kolacji przez te ziemniaki, ale mam nadzieję, że waga mi jakoś nie podskoczy.

Dzisiaj muszę zjeść więcej przed pracą, bo później wychodzę.
Trzymajcie się. 

środa, 20 maja 2020

11:43

20/05/20

Kompletnie nie mam czasu. Czuję się tak zalatana, że nawet mnie to stresuje. A ja wbrew pozorom lubię mieć dużo na głowie i odhaczać swoją listę. Jak ja to kocham! Szkoda, że popsułam przez to chyba jedyną relację jaką miałam. Chociaż może da się to naprawić? Wg. psycholog była to dla mnie relacja bardzo toksyczna, ale mimo wszystko jedyna. Czy wracać do tego? Nie wiem, nie wiem. Nie mam czasu o tym myśleć, tak jest lepiej.
 Wczoraj miałam wolne i trochę sobie odpuściłam, zaliczyłam godzinę korepetycji z matmy, nareszcie nadgoniłam książkę, skończyłam 2 sezon Top Model. Zrobiłam 30 min cardio i 30 min hula-hop. I odebrałam auto od mechanika! Nareszcie! Szkoda tylko, że tyle mnie to kosztowało. :( I najbardziej nie podoba mi się to, że muszę obserwować czy coś nie cieknie, bo coś zauważył. I w razie czego druga runda. Trzymaj się mój dzieciaczku! ♥
 Dzisiaj wpadło 30 min na tyłek i 30 min hula-hop. Nienawidzę ćwiczeń na tyłek. Strasznie nudne i strasznie mi się dłużą. A poza tym ja lubię mój płaski, chudy tyłek, ale niestety od czasu do czasu muszę nad nim popracować. Dobrze, że ten dzień mam za sobą i jutro cardio!
 Bilans wg. planu.
 Skończyłam 2 sezon Top Model i jestem na maksa zawiedziona, że wygrała osoba z tak dużą sylwetką jak dla mnie. Mam nadzieję, że w 3 sezonie będą chudsze dziewczyny.
 W końcu dodałam wasze blogi do listy. Jeszcze uporządkuję ją alfabetycznie i będzie ok. Jeśli o kimś zapomniałam to proszę dajcie znać.
 Matma nie idzie mi tak jakbym chciała, ale przebije te usuwanie niewymierności i zadania dowodowe!
 Wiem, że mam czas, ale przez koronę boję się, że nie zdążę zapisać się na czas na maturę 21. A to moja ostatnia szansa. 22 musiałabym pisać to od nowa. Chociaż, czy nie byłoby to moje odrodzenie? 
 



Druga szansa, 
nowy start.
Pieprzyć wątpliwości.
Wczoraj waga pokazała: 49,5 kg.
tak bardzo nienawidzę tego ciała.
Bilans:
smoothie 310
jabłko 58
owsianka 188
smoothie: 305
zupa kapuściana (potem) 96+ fasola czerwona 146
do pracy: sałatka+kromka żytniego 260
mleko ryżowe do kawy x2 38
Może jeszcze budyń albo kisiel?
Nie wiem może podbiję, ale max. 1700.
1305

ps.: przedwczoraj wytrzymałam, dzisiaj też dam radę wytrzymać po pracy i nie zjem. Chociaż wciąż się boję.


poniedziałek, 18 maja 2020

12:35

18/05/20
Zamówiłam książkę dla mamy, kosmetyki już są. Jeszcze słodycze i torba i prezent gotowy. Przy okazji zamówiłam sobie jeszcze książkę Chodakowskiej z przepisami na koktajle, bo ta forma posiłków naprawdę dobrze na mnie działa. Do tego jeszcze 2 inne pozycje.
 Rano pokręciłam hula-hop 30 min, a do tego whole body cardio 35 min. Mam nadzieję, że jeszcze w pracy wpadną mi jakieś kroki.
 Nawet na wolnym dniu nie mam czasu i nie mogę ogarnąć sobie Waszych blogów w jednym miejscu.
 Nie mogę odpuścić dzisiaj matmy! Chociaż 15 minut!
 Zważę się jutro i w niedzielę. Pora skończyć z tym codziennym ważeniem. 
 Zmieniam limit na 1700.
 Oglądałam Friends. Serio, oglądam to 3 raz. I wiem, że jak skończę to zacznę 4 raz. Kocham ten serial i nawet już żaden inny mnie nie śmieszy. Do tego oglądam Suits, ale to po pracy.
 Kończę też drugi sezon Top Model. Generalnie zaczęłam oglądać to w ramach motywacji, żeby widzieć chude dziewczyny. Ale takie były tylko w pierwszej edycji. Bo te w drugiej to nie wiem jakim cudem nagle ten cellulit im przestał przeszkadzać. Widać, że strasznie się boją cokolwiek powiedzieć na temat wagi uczestniczek, po tym jak jeździli po dziewczynach z pierwszej edycji. Mam nadzieję, że w 3 edycji będzie tak samo jak w pierwszej, bo tylko po to to oglądam. 
 Przez przypadek dostałam wczoraj przez to mega trigger, bo jedna dziewczyna jest podejrzewana o bulimię, a oni zrobili jej sesję jako bulimiczka. Jakie to było chamskie, jakoś mnie to ruszyło.
 Do pracy mam mega kolację na 376 kcal. I mam nadzieję, że przerwa mi wypadnie do 18:00.
 Tak jak mówiłam wcześniej, bardzo się boję dzisiejszego dnia. Bo wracam z mamą, a ona i brat zawsze żrą po nocach i ja dawniej przez to miałam ogromne napady. Kompletnie nie mam tego problemu, kiedy sama wracam po pracy. Trzymajcie za mnie kciuki. Bo to jest najcięższy sprawdzian, od sama nie wiem kiedy. Tak bardzo chcę już moje auto z powrotem. 
I tak wytrzymam. Nie dam im tej satysfakcji. 
I nie utuczę się na drugich zmianach.
Po moim kurwa trupie.
Rutyna, którą ułożyłam po pracy mode on.
Poczytać Wasze blogi.
Odcinek Top Model i spać.
I tak będzie.

Bilans:
1. smoothie: banan, kiwi x2, chia, jog. nat., mleko owsiane do kawy
2. muesli 50g, mleko owsiane 40 g, orzeszki ziemne 10g
3.budyń waniliowy
4.smoothie: maliny 80g, banan 126g, maślanka 100g, miód 8g
5. zupa kapuściana, fasola czerwona 50g
6. kolacja: avokado, pomidor, tofu, pestki dyni, oliwa, chleb razowy
1550
+ może jeszcze baton Chody 150 kcal
1700 ?
Dam znać wieczorem. 

niedziela, 17 maja 2020

19:59

17/05/20
Nie chciało mi się, ale przyłożyłam się do godziny matematyki.
Nie chciało mi się, ale posiedziałam sama nad zadaniami pół godziny.
Nie chciało mi się, ale poćwiczyłam łącznie godzinę.
Nie chciało mi się, ale ugotowałam zupę kapuścianą na przyszły tydzień ok 94 kcal porcja.
Nie chciało mi się, ale trzymałam się diety i nie wyszłam poza 1800.
Nie chciało mi się, ale porządnie ogarnęłam to wstrętne ciało.

To się chyba nazywa mały sukces dnia codziennego.
Gonitwa myśli w głowie.
notatka na jutro: muszę zamówić drugą część prezentu

Waga z rana 49,8.
Boję się, że jutro będzie więcej.

sobota, 16 maja 2020

21:00

16/05/20

Mam taki niedosyt po dzisiejszym dniu. 
Najważniejsze, że odstawiłam auto do mechanika. Trudno, skoro nawet on powiedział, że się zdarza, to się zdarza i tyle. Dobrze, że tylko sobie auto uszkodziłam. Nie zmienia to faktu, że wciąż uwielbiam jeździć. 
 Najważniejsze to skupić się na poniedziałku i nie jeść nic po pracy kiedy wrócę z matką do domu. Bo będzie to pierwszy raz od prawie roku. A ona zawsze żre po nocach i u mnie wywoływało to te najgorsze napady, ale trudno. Jutro się na tym skupię.
 Jutro mam angielski od rana, a potem matmę o 14:00. Na jedno ani drugie nic w tym tygodniu kompletnie nie ruszyłam. Stresuję się bardzo. Muszę wziąć dupę w troki i jutro i w przyszłym tygodniu codziennie nad tym posiedzieć. Nikt za mnie marzeń nie spełni, a co najwyżej podstawi mi haka. Nie jestem sama sobie tylko wrogiem. 
  Dzisiaj kupiłam sobie mega świetne gumy do ćwiczeń! Te wszystkie poziomy, bo do tej pory miałam tylko 3 poziomy i to wiązane, a tutaj jest aż 5! Trening z nimi już zaliczony! Będzie moc, najlepszy zakup miesiąca raczej! Szkoda, że nie było rollera, ale to jeszcze ogarnę. 
 W tym tygodniu kupiłam tylko te jedno porcjowe musli i owsianki, bo na duże paczki nie jestem jeszcze gotowa i jest to zapas na tydzień.
 Nie wiem co ugotować jutro na obiad na kilka dni. 
 Zastanawiam się też czy odwoływać urlop na początku lipca czy jednak go zostawić. Bo chcę go tylko jeśli gdzieś pojadę, bo jeśli mam siedzieć w domu to absolutnie. I kompletnie nie wiem co robić z tym urlopem. Bo jeśli będzie można gdzieś pojechać to potem będę żałować z drugiej strony jeśli mam gdzieś jechać i kisić się w maseczce to też tak słabo.. A w razie czego muszę już teraz odwoływać ten urlop i nie mam pojęcia. 

 Dzisiejszy bilans:
Przed pracą:
Owsianka 193 kcal
Praca:
Jabłko 113 kcal
Po pracy:
Batonik Lewandowskiej 147
Smoothie: banan 110, jogurt 67, otręby 73
Budyń waniliowy 140
orzeszki ziemne 10g 61
Wieczorem:
Czekolada gorzka ze stewią 26
Chleb razowy 66
ser feta 76
pomidor 24
mleko owsiane 8
pestki dyni 73
pomarańcza 72
banan 98
1480

Generalnie to jestem zadowolona z jakości, bo ewentualnie można przyczepić się tylko do tego budyniu i płatków kukurydzianych, ale najbardziej jestem zła na to, że wyszło tylko 1480! Bo chcę póki co jeść te 1800 bo i tak na tym chudnę i po co sama mam sobie zwalniać metabolizm?

Ćwiczenia:
30 min ABS z Lewą
6km kroki
30 min hula-hop

Trzymajcie się. Jutro rano wpadnę na Wasze blogi.


piątek, 15 maja 2020

15:05

15.05.20
Witajcie w moim domu! Naprawdę stresuję się tak jakbym wpuszczała kogoś do swojego domu. 
Piszę tutaj od prawie 3 lat, więc dzielenie się tym z kimś wydaje mi się trochę stresujące, ale wiem, że to dobra decyzja. I bez Waszego wsparcia nie ruszę dalej. Jednocześnie nie chcę pozostawiać bloga w tak otwartej formie, więc czy mogłybyście podać mi swoje adresy e-mail? W tedy dodam Was do listy czytelniczej i znowu zmienię ustawienia na prywatne. Byłaby to dla mnie ogromna ulga.
 
Dzisiejszy dzień jest jednym z gorszych. 
Zapowiada się, że tylko ja nie będę mieć studiów (przynajmniej przez kilka lat, póki sama nie ogarnę na to kasy i sposobu) ani matury (póki co, tyle dobrze, że matma jest w toku) z mojej najbliższej rodziny, gdzie wszyscy poszli do liceów. Czuję się gorzej niż śmieć.
 W pracy niby dobrze, ale czuję jak powoli zaczyna się walić i to co uważałam za wypracowane znowu runęło. Muszę się pogodzić z tym, że ludzie zawsze będą we mnie widzieć dziecko albo kogoś z kogo można się nabijać.
 Nie mogę być tylko znowu tym grubym dzieckiem! 
 Tylko chudość mnie uratuje. 

Dzisiaj z rana było 50,03! To kilogram więcej niż przed okresem! Muszę tylko złamać tę cholerną barierę 48 kg i w tedy już poleci! 
Brzydzę się tym ciałem, tak, że mam ochotę szlochać w głos.
Od jutra znowu liczę każdą kalorię i max 1800. W tedy poleci. Na pewno. 

czwartek, 14 maja 2020

14/05/20

16:03
Przed okresem tydzień temu na wadze było już 49,3 kg. Teraz boję się zważyć.
Panika zaciska mi gardło i z trudem przełykam kawę na mleku owsianym. 
 Jakie to zabawne, że jeszcze rok temu to drugie zmiany były moim wrogiem, a teraz są moimi najlepszymi sprzymierzeńcami do walki z wagą. W tedy wszystko jest prostsze, wiem co i ile jeść.
 Jeszcze rok temu śmiałabym się do rozpuku gdyby ktoś mi powiedział, że będę lubiła robić zadania z matmy i będę mieć realne szanse na pokonanie tej matury. 
  Muszę dzisiaj porozwiązywać trochę zadań z matmy. Bardzo stresują mnie te zamknięte szkoły. W tym roku muszę zdążyć się zapisać! Muszę! Nie mogę tego spieprzyć! 
 Trzeba też w końcu ruszyć dupę i zacząć nowy program treningowy. Chciałam wrócić do Blogilates, ale Lewandowska ma fenomenalne efekty, a do lata zostało już mało czasu. Nie ma czasu na eksperymenty. 
Dzisiaj zaczynam program Easy Summer Shape. 

 Wczoraj sama sobie rozwaliłam auto. Moje auto, na które tak ciężko pracowałam i które tak uwielbiam.
Najchętniej coś bym sobie zrobiła. 
Zawsze coś muszę spieprzyć!
Muszę po prostu jeszcze mocniej trzymać się diety, bo czy wychodzi mi oprócz tego coś jeszcze?

Boję się jak to będzie kiedy
będę wracać z matką po pracy w przyszłym tygodniu.
Sama radzę sobie świetnie, ale z nią
nie mam pojęcia.
Po prostu nie wpierdalam po nocach.
Nie jestem taka jak ona.

piątek, 8 maja 2020

10:39

Jestem wściekła!
Obudziłam się dzisiaj dopiero o 8:00!
Przed 10:00 skończyłam ćwiczyć ABS 38min+ hula-hop 30 min.
Przez to nie zjadłam mojego pierwszego posiłku przed ćwiczeniami.
I teraz jem dwa, jeden po drugim.

Muszę rozdzielić paczkę musli na 30g porcje, tak będzie bezpieczniej.
bo wciąż muszę pamiętać o Grubasie o Jego Oczach.
Ona i ja jesteśmy zadowolone. 

Muszę naszykować jeszcze kolację do pracy.

Wczoraj dostałam okres. Pierwszy raz od chyba kiedykolwiek, dostałam go przy wadze 50.00 kg! I waga nie podskoczyła do 51, żeby się pojawił.
To wielki sukces.

Jem do 1800 kcal i jestem najedzona na full. Nie ma sensu chyba dopychać do większych bilansów, ale na razie to i tak tylko obserwacje.

Tylko dwa dni do końca wyzwania i bardzo ciężkie treningi. Nie mogę teraz odpuścić.

środa, 6 maja 2020

7:41

“To reach your greatest potential you'll have to fight your greatest fears.”

Coraz bardziej denerwuje mnie blogger i cała ta nazwa, a nawet nazwa maila z którą nie mam nic wspólnego.
I nie chcę nigdy więcej mieć!
Wczoraj E. kupiła całego arbuza,
a ja dostałam okres.
Oczywiście, że mogę się nażreć bo mam okres.
Ale przecież dwa koktajle w ciągu dnia powinny wystarczyć.
Zupełnie tak jak do tej pory.
Być może tylko oby dwa będą  na słodko.
Ale na tę chwilę czuję okropne obrzydzenie do siebie i do tego, że
nie dałam rady powstrzymać okresu 2 miesiące z rzędu.
Dobry i miesiąc, ale następnym razem będzie lepiej.

12:09

06/05/20

Od 6 dni znowu liczę kalorie. 
Na razie są to obserwacje. Luźno liczę kalorie.
Różnie to wychodzi od 1500 do ok 2000.
Wczoraj był rest z liczeniem, ale ostatni posiłek był o 17:00 i bez węglowodanów.
Dzisiaj miałam straszny kryzys z ćwiczeniami, cały trening strasznie go męczyłam.
Ale ostatecznie trening odhaczony. 
40 minut tyłek i czuć go bardzo, oj czuć.
Boję się, że kalorie za bardzo mnie wciągną, a ja za bardzo odpuszczę wszystko inne.
Tak nie może być, bo wszystko się posypie.
Muszę to wypośrodkować.
Nauka, czytanie, ćwiczenia, gotowanie, kalorie, praca i rozmowy.
Po prostu muszę złapać balans i dać sobie czas.
To nie jest przymus to jest relaks. 
Bo ja to kocham. 

Mam nadzieję, że przed pracą uda mi się jeszcze podrzemać i zrobić matematykę. 

piątek, 1 maja 2020

20:53 Pogrzeb?

Czuję się tak jakbym straciła wszystkie i jedyne bliskie mi osoby.
 Matka już dla mnie nie istnieje. Nie po tym jak w dalszym ciągu nic się nie odzywa, ucieka w swoją skorupę i w dodatku poszła pożalić się do dziadków. Oczywiście, że tak tylko to potrafi.

Mimo wszystko cieszę się, że dzisiaj do nich poszłam. Przynajmniej wiem na czym stoję.
Pierwszy raz kłóciłam się tak z dziadkiem, ale on bronił matki! Oczywiście, że jej bronił, w końcu to jego dziecko, jak bardzo byłam naiwna, że myślałam, że weźmie stronę wnuczki.
 Bo ona pracowała jak była z nim! Jasne! Co za kpina! To nie praca!
Więc generalnie, ona nie jest niczemu winna, przyszła i płakała, matkę trzeba szanować i to ona jest biedna i poszkodowana. Teraz już rozumiem jej motywy, żeby każdemu usługiwać. Zły ojciec jeździł do biednej bidulki i z powrotem ją tam zaciągnął. Kobieta miała ponad 30 lat do cholery! Teraz leci już ponad 50! A w dalszy ciągu zero odpowiedzialności! W każdym razie, co w rodzinie to nie zginie. Oni też są w stanie tylko powiedzieć, żeby to ona mu coś powiedziała, skoro ona ewidentnie sobie nie radzi! I koło się zamyka. Zresztą ''co ona mu powie, jak on taki silny, że jej rękę złamie.'' Mówi matka swojej córki, w kwestii matka-syn.
Nikt nie zdaje sobie sprawy jak bardzo w tedy dostałam, to nie były zwykłe klapsy. To było katowanie. A każdy sprowadza to tylko do zwykłych klapsów!
 Ojca bronią tamci dziadkowie, bo on jest chory. I dlatego nie musi już iść do pracy, no tak. Obydwoje mają to czego chcieli.
A f. ? On ma to czego chciał czyli pieniędzy i uwagi. Well done, bracie, well done. Moje gratulacje.

Ja mam się nie odzywać i nie dramatyzować. Inni mają gorzej. To co było w dzieciństwie, o czym nawet nie jestem w stanie mówić, ani myśleć zostało sprowadzone do zwykłego pojedynczego klapsa.

Ja żyje jak pączek w maśle ''ja nigdzie nie byłem i nic nie widziałem, ani się nie uczyłem.'' W zasadzie oni wszyscy nigdzie nie byli i się nie uczyli.
''A jak masz problemy to idź do psychiatry i bierz tabletki, a nie do psychologa.'' Być może i tak trzeba zrobić.
''Masz pracę, auto, ani męża ani dzieci. Żyć nie umierać.'' Mam też czarną marę obok mojego boku, kompletną samotność każdego dnia. To już praktycznie moja najlepsza przyjaciółka.

bo G. ''Tylko proszę nie wylewaj znowu na mnie swoich żali'' jest dla mnie tylko w tedy kiedy jest dobrze.

Nie mam już matki, ale nie mam już też dziadków. I to wszystko jednego dnia.
W każdym domu cisza tak, że aż dzwoni w uszach.

Tylko zdam maturę i wyuczę się angielskiego. Jeszcze tylko dwa lata.

Nigdy dość dobra.
Zawsze zbyt się nad sobą użala.
Zawsze samotna.
Zawsze dziwaczka.
Zawsze wariatka.


Koniec. 07/04/21

19:21 Spędziłam tutaj dużo czasu, jako Imprefect podpisywałam się jeszcze w gimnazjum. Nie ma już Imperfect, ta osoba już odeszła. Nazwa teg...