czwartek, 27 lutego 2020

28.02.2020
7:56
Wróciła moja największa motywacja i rywalka w odchudzaniu.
Równy rok czasu. Okrągły rok, gdzie nasze drogi się rozeszły, a ja odpuściłam dietę!
Kiedy ostatni raz się widziałyśmy ja ważyłam 47kg! Dzisiaj ważę 51!
To 4 kg więcej! Chce mi się wyć z rozpaczy.

Kontynuuję wyzwanie niejedzenia słodyczy, a DO TEGO ABSOLUTNY BRAK JEDZENIA PO 18!
Muszę też wrócić do codziennych ćwiczeń z youtube i zacząć te mocne treningi. Żadnego odpuszczania, najwyżej od wagi 47 w dół. Ale to jeszcze 4kg!
Tak bardzo chciałabym zgubić te 4kg w marcu.

Jestem tak bardzo zestresowana, że prawie się trzęsę! Nie wiem jak ale do czerwca muszę stracić NA STAŁE TE 4 PRZEKLĘTE KILOGRAMY!

sobota, 22 lutego 2020

23/02/2020
6:48
Tyle się wydarzyło od ostatniego czasu.
Niestety, cały bullshit tego świata runął wprost na mnie.
Co najlepsze w tym wszystkim, to, że tym razem, pierwszy raz w życiu!- to wszystko mnie nie przygniotło, a ja zdołałam to od siebie odbić!
 W domu we wtorek on pierwszy raz podniósł na mnie rękę. O nie, kuchnia też jest moja i będę do niej wchodzić kiedy mi się podoba.
 Nie jestem taka jak ona i nie zamiotłam tego pod dywan. Przynajmniej częściowo, ale w przyszłym tygodniu kupuję coś na obronę i nie wchodzę do domu bez włączonego dyktafonu. Wszystko mam nagrane, szkoda, że już po, ale zawsze coś.
 Zadzwoniłam do babci M. i pierwszą reakcją był mój płacz i jej krzyk i brak akceptacji, ale jakże się zdziwiłam, kiedy zadzwoniła do mnie na drugi dzień i próbowała wyjaśnić całą sytuację. Próbowała się nawet pogodzić i powiedziała do dziadka ''Masz tu wnuczka dzwoni.'' Tak  bardzo mi ulżyło, że jej nie straciłam.
 Jeszcze bardziej mnie przeraziło, że ona po tylu latach nic nie wiedziała o tym jak było w tym piekle i myślała, że to był jednorazowy incydent. To by wiele tłumaczyło. Muszę tylko wyjaśnić dlaczego nie chciałam w tedy ratunku, myślę, że to ostatecznie domknie sprawę.
 Przeraża mnie to, że mama nic nie powiedziała i tego jak bardzo ona boi się wszystkiego po dziś dzień.
 Smutno mi też, że jedyna osoba od której oczekiwałam konkretnych reakcji, powiedziała, że nie wie co robić.
 Dziadkowie na miejscu też stanęli po mojej stronie, ale tam standardowo usłyszałam zwyczajowe milczenie.
 Wczoraj kiedy ciocia przyszła pytań o podwózkę w końcu przycisnęłam ją o sprzątanie. Nie za bardzo była szczęśliwa, ale przytaknęła mi, że ja będę sprzątać co 2 tygodnie. Bo muszę się uczyć i nie mam czasu. Dziadkowie też nie kazali mi sprzątać. Mam nadzieję, że zdają sobie sprawę, że to trwałe decyzje, a nie chwilowe kaprysy.
 W pracy nie jest zbyt wesoło, niby wciąż jestem w czołówce, ale to dlatego, że reszta wszystko olewa. Jest ciężko wyrobić normę, ale jakoś daję radę. Denerwuje mnie to, że wszyscy traktują mnie jak dziecko i nie wiem jak to zmienić.
 W mojej głowie problem z sobowtórem ojca został już chyba przezwyciężony, nie ma nade mną władzy, a ja nad sobą panuję i czuję się coraz swobodniej. Wkurza mnie tylko, to, że jest tak miły.
 Dwa tygodnie temu zmniejszyłam lekcje angielskiego do co dwa tygodnie, żeby móc uczyć się matmy, a nic nie ruszyłam od zeszłego tygodnia. Z angielskim nie mogłam postąpić lepiej. Muszę się naprawdę zacząć przykładać do matmy!
 Moja znajomość z G. sypie się totalnie. W marcu miałyśmy się spotkać, ale nie wiem czy to w ogóle wypali. Po tym jak do niej zadzwoniłam zapłakana w tym tygodniu. Ona też nie wiedziała co robić i standardowo, żeby rozmowa się kleiła musiałam coś na siłę wymyślać o serialu i książkach. O podróżach z nią nie ma mowy. Zostaje więc tylko mama, o zgrozo. Mamy zobaczyć się pierwszy raz od ponad 10 lat, a ona mi wyjeżdża, że: '' Będę w tedy nocować u Emilki'' To może przyjdzie jeszcze z obstawą pod postacią Emilki? Naprawdę jestem aż tak straszna, że potrzebuje kogoś za plecami? Czy to spotkanie nie powinno być tak wyjątkowe, że ten dziań będzie tylko nasz? a nie tylko, no to się zobaczmy, jak coś nie wyjdzie to ja spadam i spierdalaj, bo mam drugą przyjaciółkę. Boli i to bardzo. Nie wiem czy tego chce, nie wiem czy to wszystko jest czegoś warte. Od 3 dni brak kontaktu.

 Za to ona, ta która karze trzymać mi dietę i kontrolować ciało, ona zawsze wie co robić. Nigdy mnie nie zostawia, to tylko ja zostawiam ją, dla tych którzy zdradzają mnie w chwili każdego mojego potknięcia. Nie mogę pozwolić przejąć kontroli Grubasowi, bo Grubas to oni wszyscy i O N najbardziej.
2 dni na 47 bez słodyczy.
Muszę pamiętać o codziennej skakance 5min.
+codzienna nauka matmy.
Waga zbyt duża.
I tak nie mam z kim podróżować,
równie dobrze mogę wydać wszystko na dietę.
Ona mnie nigdy nie zawiedzie, wymaga tylko uwagi.
Jestem już tak bardzo, bardzo zmęczona.
ale walczę dalej! Mam jeszcze tyle do schudnięcia!




czwartek, 13 lutego 2020

14/02/2020
7:56
Poranna kawa z mlekiem, przeglądanie blogów, codzienne hula-hop.
To moja stała rutyna, ominięcie któregoś z podpunktów jest rzadkością.
Dieta i liczenie kalorii musi do tego zestawu dołączyć.
Tylko kładzenie się do łóżka z pustym żołądkiem pozwala mi zasnąć. Kiedyś było kompletnie na odwrót.
Wczoraj potknięcie i 1700. Za dużo. I nie przespana noc, w pracy będę umierać. Trudno!
Z drugiej strony boję się, że zaczynając od 1300 rozwalę sobie metabolizm i potem będzie ciężko z dalszą redukcją.
Ale nie poddaję się! Mam dwa miesiące na zgubienie co najmniej 5kg!
Spróbuję jeść 1600 przez 3 dni i zobaczymy.
Aktualnie mam 4 dzień okresu i już tak bardzo nie mogę się doczekać jego końca.
Mam zdecydowanie problem z białkiem na diecie wegańskiej.
Pora zamówić białko.


Wybacz mi, proszę.

Koniec. 07/04/21

19:21 Spędziłam tutaj dużo czasu, jako Imprefect podpisywałam się jeszcze w gimnazjum. Nie ma już Imperfect, ta osoba już odeszła. Nazwa teg...