niedziela, 20 września 2020

8:49

 20/09/20

Matka już od rana ucieka przede mną do kuchni. Na szczęście, tak jak mówię powoli to opanowuję w swojej głowie. Jako tako z nią porozmawiałam, ale chyba jednak wolałabym nie. Jej:

''I tak nic nie mogę zrobić, on jest prawie dorosły i podejmuje decyzje za siebie. Jeśli jesteś zła to ugryź się w język, zamiast się kłócić'' U mnie ugryź się w język= się napad. Nie droga mamusiu, skoro on może ćpać, ja mogę wylewać emocje na tego kto je stworzył. Nie cofnę się do tego piekła. Nie tym razem. Kupię nowego laptopa, zdam maturę, upewnię się, że auto jest w dobrym stanie, odłożę pieniądze na start i po prostu się rozejdziemy. Być może wcześniej być może później, każdy ma swoje granice.

Jego nie tykam nawet kijem, to nie jest moje dziecko i ja za niego nie odpowiadam. Chce chlać, ćpać, proszę bardzo. Ważne żebym ja była wystarczająco daleko. Jakie to jest śmieszne, że w tym domu można wszystko byle nikt inny tego nie widział i można żyć w swojej popierdolonej bańce. 

Niczego tak nie żałuję jak zawrócenia z odchudzania, przez min. jej płacze. Teraz widzę, że to nie było w trosce o mnie. To była tylko troska o nich samych, nigdy nie chodziło im o mnie. Ona nigdy nawet nie przytaknęła, że fakt jestem chora i mam problem z jedzeniem. Zawsze musiałam ją na siłę trzymać, bo zaraz uciekała. 

Otóż nie, tak nie będzie. Zanim odejdę, dokonam zemsty i każdy będzie widział jak bardzo jestem chuda i chora. Specjalnie dla Was. To będzie długa, męcząca i straszna droga, ale tym razem to zrobię i nie cofnę choćby nie wiem jak mój zdrowy rozsądek krzyczała. Kiedy już osiągnę cel, zawrócę i odejdę.

Zrobię to też dla siebie bo zawsze chciałam być szalenie chuda. Niech w końcu wszyscy mamy z tego jakieś korzyści. 

Koniec marnowania sobie życia na litość nad nimi.

Przeraża mnie to, że na razie muszę się cofnąć i  powtarzać etap ze słodyczami na wagę i muszę wyodrębnić czekolady- i to jak długo czasu mi to zajmie. Bo do tego jednak wróciłam. Jestem zła, że nie mam dziś w domu żadnych słodyczy na wagę i start opóźnia mi się o jeden dzień. Tym razem też muszę równolegle i stale piec swoje wypieki, żeby stało się to dla mnie normalne.

Czuję spokój po tych decyzjach. 


sobota, 19 września 2020

Po zakręcie wieje flaga S.O.S' 9:13

 19/09/20

Nie wiem co mam robić, nie wiem co mam robić. Jak z tego wybrnąć, błagam pomocy.

Wczoraj był pijacki wieczór. Kiedy wychodziłam z pracy on do mnie podszedł, że on ze mną wrca.

Wsiadł do auta cały schlany jak świnia i upalony. Ja mam chore oko od urodzenia, gdzie od nawet najmniejszego dymu czuję  ogromny ból. A co dopiero taka ilość, nawet przy otwatrych oknach i teraz swoją drogą jestem trochę przeziębiona, przez te otwarte okna w aucie wczoraj, żeby ten dym tak nie cuchnął.

 Przywiozłam go do domu, wysiedliśmy obok garażu. Wyszłam z auta i wydarłam się na niego. Że jest pijakiem, ma sprzątać mi auto, bo całe cuchnie. I tak wzięłam od niego 30zł za tę jazdę. Jemu najbardziej zależy na pieniądzach. Chlańsko 20 zł, a powrót 30. Trudno, gdyby tak nie cuchnął i nie musiałabym słuchać całą drogę odgłosów powstrzymywanych wymiotów. Nie wzięłabym nic od niego. Musicie mieć świadomość, że nie wzięłam tego dla pieniędzy, tylko za to.

 Weszłam do domu, to oczywiście musiałam się tarpać o te pieniędze, ale postawiłam na swoim. Potem o mało nie wyrwał drzwi z łazienki ze wściekłości, ale się nie ugięłam.

 Matka oczywiście już w fazie akceptacji, takiego stanu. Tak samo jak to było z ojcem. (przypominam, że brat jest nieletni) I głupio tłumaczy, ale przecież czujesz się po tym jeszcze gorzej, to nie są nawet znajomi. 

Ja w tym samym czasie też się odzywałam, ale to po to, żeby wyrzucić swoje emocje i ich nie zjeść, tak jak uczyła mnie psycholog, ale oni potem wykorzystali to przeciwko mnie i jestem pewna, że będą to wałkować jeszcze długo. Jestem przerażona, bo nie wiem co mam teraz robić. Bez tego wrócą moje najgorsze napady. A jak mam rozładować te emocje? Ćwiczenia u mnie nie działają, szycie itp też nie.CO MAM ROBIĆ? BO EWIDENTNIE UNIKAM W TEN SPOSÓB NAPADU, ALE DAJJĘ LODZIOM GOTOWĄ BROŃ DO RĘKI PRZEZCIW MNIE.

 Potem te ich gadki przeszły na moja babcię, tę ze strony ojca, ta króra dużo dołozyła mi się do auta i z którą zawsze cięzko było mi rozmawiać. W tamtym roku zadzwoniłam do niej w desperacji po tym jak brat mnie uderzył, to był początek tego co robił ojciec-bokser.

W desperacji zadzwoniłam do niej. Moja matka oczywiście nie robi nic. A wczoraj wieczorem, on mówił, że babcia śmiała się z tego jak ja płakałam kiedy do niej dzowniłam. I tak ona mogła to zrobić. Ona zawsze broniła ojca bkosera. Dlatego nie siedzi w pierdlu. Jak się ma kasę, to każdy może być aniołem. Teraz to niby on jest chory psychicznie. A ja z moją chorobą i jedzeniem, to moje fanaberie.

W niedzielę niby mam matmę, ale nie wiem czy jest sens to ciągnąć. Nie wiem co mam robić, chce mi się płakać. Co zrobić z emocjami, za bardzo się odsłoniłam i wiem, że zapłacę jeszcze większą cenę. Wyprowadzka to na razie też nie jest opcja, bo jednak wciąż zakładam dalsza naukę do matury. 

Nawet boga nie mogę już błagać o pomoc, bo to nigdy nie działało.

piątek, 18 września 2020

Przed zakrętem. 13:04

 18/09/2020

On oficjalnie ćpa. Wczoraj zobaczyłam to wyraźnie. Powiedziałam niby matce, a ona wbija do pokoju swojego syna i mówi przestraszonym głosem. '' IMPERFECT POWIEDZIAŁA, ŻE'' Imperfect to ja.

I to ja mam wbić do pokoju i coś zrobić? Nienawidzę jej. Jego też nienawidzę. Poszłam i nagadałam dziadkom, żeby nie dawali mu pieniędzy. Niby ok, nie będą dawać, ponoć już nie dali, mam nadzieję. Ale w dalszym ciągu to przeklęte milczenie. Zrobiłam wszystko co mogłam. To nie jest moja walka.

Wczoraj wieczorem napisałam matce w sms, że jest już dla mnie niżej niż mój pseudo ojciec-bokser. Najgorsze jest chyba to, że w ogóle nie żałuję. 

W środę widziałam się z K. dawną koleżanką ze szkoły. I gdyby trzeba było zobrazować upadek człowieka, to ona powinna stać w pierwszym rzędzie. Jak można tak się stoczyć? Próbowała przede mną zgrywać królową życia, ale to już nie ten etap co 3 lata temu gdzie ona była na demną. W zasadzie pod koniec spotkania była już cała zgarbiona i skulona. Dobrze, że tam poszłam. Dopiero teraz widzę jaką pracę wykonałam przez te 3 lata i jak daleko zaszłam. Duma mnie rozpiera. 

Matka oczywiście pierwsza do rad dla K. i jaka to ona nie jest zagubiona, ale gdy ja byłam na dnie dwa lata temu rzyagjąc, nie jedząc, przeczyszczając się i ćwicząc do omdlenia. Ona NICZEGO NIE WIEDZIAŁA, TAK SAMO JAK TERAZ NIE WIDZI CO DZIEJE SIĘ Z JEJ SYNEM. 

I to jest najgorsze, dla obcych to najlepszy psycholog, ale u siebie nie widzi nic. Dobrze, że ma tę kuchnię do której przede mną ucieka, ale jestem już bliska opanowania tego terenu w głowie. I pytanie, co zrobi w tedy?

Coś we mnie na pewno umarło w stosunku do niej wczorajszej nocy, czegoś była za dużo, coś się przelało.

Coraz bardziej zastanawiam się nad rzuceniem nauki matmy, skupieniem się na oszczędzaniu i wyjechaniu stąd daleko, zanim mnie to zeżre żywcem. 

Kończę kawę, ubieram się i jadę kupić genialną szminkę i serum do rzęs. Specjalnie dla Ciebie mamusiu, żebyś mogła się powściekać nad tymi ważnymi sprawami, jakimi jest mój makijaż. 

Żałuję tylko, że nie mam odwagi się zabić.


wtorek, 15 września 2020

8:08

 16/09/20

Do września miałam pisać matury na 30%, a tymczasem nawet nie umiem zrobić pierwszych trzech zadań z działów, które teoretycznie już przerobiłam, ale nie mam czasu na powtórki.

Połowy materiału w dalszym ciągu nie mam przerobionej. Nie wiem czy w ogóle jest sens zapisywać się na tę maturę w 2021, bo moje szanse i tak są bliskie zeru. 

Przeraża mnie to, że jeśli nie 2021, to w 2022 będę musiała pisać tę maturę od nowa. Nie przeraża mnie ilość nauki, tylko czas. Bo ja nawet z matmą nie mogę się wyrobić czasowo + takie obowiązki dnia codziennego, a co dopiero + angielski i co najgorsze polski.

Nie umiem zostawić tego marzenia, ale z nim jest mi jeszcze gorzej.

Matka doprowadza mnie do szału tak bardzo, że aż brak mi tchu. 

niedziela, 13 września 2020

8:37

 14/09/20

Psychicznie jestem głęboko na dnie. 

Przeraża mnie to, bo to nowe uczucie. Dobrze, bo wątpię, żeby zbierało mi się na na napady. Źle, bo nie wiem czym jest to nowe, ale czuję, że jest bardzo złe.

Psycholog odpada, bo muszę skupić się na matmie, ale boję się, że to też mi ostro odjeżdża.

Na złożenie deklaracji muszę czekać do ok. początku października, bo przez wirusa wszystko się przesunęło. Na podbicie książeczki muszę czekać, bo nie pasują mi zmiany. Na kupno nowego laptopa też muszę poczekać, bo nie mam czasu kontaktować się z osobą, która ogarnia to za mnie. Auto odstawiam do mechanika dopiero na urlopie bo muszę czymś dojeżdżać do pracy.

Waga spada, ale powoli.

I tym oto sposobem tkwię w piekle zawieszenia. 

Jest

bardzo

ciężko.

sobota, 12 września 2020

13/09/20

 7:38

Ciągle chcę przełamać ten schemat pisania tutaj tylko rano i w efekcie przez prawie miesiąc nie napisałam tutaj nic. Więc teraz wpada notka na ogarnięcie i po południu tutaj zajrzę. 

Koniec. 07/04/21

19:21 Spędziłam tutaj dużo czasu, jako Imprefect podpisywałam się jeszcze w gimnazjum. Nie ma już Imperfect, ta osoba już odeszła. Nazwa teg...