czwartek, 29 sierpnia 2019

7:13
Gonitwa myśli w głowie.
Rezygnować że wszystkich marzeń i celów dla świętego spokoju?
Wyprowadzić się i dalej nie realizować?
A może spróbować dwa miesiące samotnego życia? Taki test przed wyjazdem.
Ponoć moja nauka języków to tylko opóźnienie tego czego się boję.
Gówno prawda! I gówno o mnie wie!
Najbardziej odpowiada mi opcja z pracą na dwa etaty, tylko nie mam pojęcia jak to zrobić.
Smutno mi przez słabą i wiecznie poddającą się postawę mojej mamy.
Jak mam się wyrwać z obecnego poziomu życia?
 Dzisiaj do 6:45 7mio godzinny IF.
 Spałam mało, ale bardzo się wyspałam.
 Mam straszne zakwasy w udach.


 -0.5 kg 
waga 50,9 kg
Boję się, że jutro będzie więcej.
7:53
Mała kawa z mlekiem migdałowym.
Na śniadanie wie kromki orkiszowca, serek wiejski i pomidor+ winogron i dwa herbatniki (43 kcal)
Myślę, że obrzydzenie słodyczy idzie mi dobrze, bo teraz nawet w pracy kiedy tylko widzę słodkie mam alarm w głowie O N. Na razie będę jeszcze jeść coś słodkiego raz dziennie, ale w małych ilościach.
 Wczoraj po pracy o 23:00 z nerwów zjadłam winogron, jabłko i tę nieszczęsne pół bułki z masłem!
Kiedy jego nie było to mi się nie zdarzało, ale wraz z nim wróciło wszystko inne.
 Dlatego dzisiaj za karę 6-cio godzinne okno żywieniowe, do 13:20. I POTEM JUŻ NIC!!
 Mama non stop mi dogaduje kiedy tylko wezmę coś słodkiego do ręki albo zjem tak, żeby się najeść. Boję się po prostu jeść przy niej, tak żeby się najeść. Bo zaraz słyszę '' Zostaw to, TYLE jesz? Nie za dużo? Potem zjesz. Mówiłaś, że tego i tyle już nie jesz.'' Wolałabym umrzeć niż to słyszeć.
Największym błędem było podanie mu hasła do Netflixa, bo dopiero teraz widzę jaka to była gra, a w rzeczywistości, nic a nic się nie zmienił. Trudno, najwyżej usunę konto, albo zadzwonię na infolinię. Robić i mieć- byle nie swoimi rękami. Bardzo tego żałuję. Jaka naiwna byłam! (Mama też uważa, że to moja wina i już mi dogadała, bo po co tak zaraz mu dawałam)
 Będzie robił sobie pokój. Ok, ale  przez to mama ma koniec urlopu i ciężko będzie z jej koncertem, a wiem, że bardzo by się z niego cieszyła. A to taka okazja!
 Więc dzisiaj jadę wcześniej do psycholog przed pracą, a jutro pojadę jeszcze wcześniej jako alibi. Ale to nic oby tylko poszła na ten koncert, bo już chce odpuszczać i siebie stawiać na końcu. Musi się jej udać, bo naprawdę na to zasługuje.
 Mam nadzieję, że dzisiejsze spotkanie z psycholog bardzo mi pomoże, potrzebuję tego zwłaszcza teraz- kiedy on wrócił.
 W rodzinie chyba są zazdrości o auto, bo kiedy jeżdżę to wiadomo, że nie będę rozglądać się na boki! Nie po takiej przerwie! Tym bardziej, żeby komuś pomachać. Ale teraz ciągle słyszę, jaka to ja dumna jestem, z taką zawiścią. Bo siedząc za kierownicą prostuję plecy? Bo w końcu po tylu latach udało mi się gdzieś pojechać? Co i tak jest niczym?
  W pracy znowu jest gorzej, 3 tygodnie drugich zmian i tylko dwie na rano. W dodatku wszystko na odwrót niż mama. A sama jeszcze do miasta nie pojadę, bo nie czuję się na siłach.
 Czuję się tak grubo, że aż się sobą brzydzę.
 Było tak pięknie, a zawaliło się tak nagle, że nawet nie wiem gdzie i kiedy. Po prostu runęło. Wszystko.
  Przynajmniej podjęłam decyzje. Muszę postawić na niemiecki i angielski, zamiast na matmę. I tak nie będę mieć bez niemieckiego pieniędzy na studia, a dzięki tym dwóm językom przynajmniej się uwolnię.

Muszę jeszcze obrzydzić sobie pieczywo i masło.
Zgubić 2 kilo i błagam niech nie wracają nigdy więcej.
Dzisiaj umyć włosy, pojeździć i psycholog. Musze dać radę.


środa, 28 sierpnia 2019

7:55
Kawa z mlekiem migdałowym.
A wcześniej śniadanie: chrupkie pieczywo x4, serek twarogowy, pół pomidora, banan, trochę ketchupu, garść płatków i 30 ml mleka migdałowego.
Generalnie nie trzymam się specjalnie pór posiłków przy if tylko ile i kiedy (w czasie okna) mam ochotę. (if: 7:14-15:14) Dzisiaj minus 100 gram. Lepiej w tę niż w drugą stronę.
 Dzisiaj znowu chcę jechać z mamą autem. Muszę poćwiczyć zmianę biegów na sucho, bo jednak ta inna skrzynia biegów jest trochę dezorientująca. Muszę też przypomnieć sobie światła i ograniczenia.
I musi być lepiej z czasem, a ja nie mogę odpuszczać. I na tym muszę się skoncentrować. Miesiąc/ miesiąc i pół i muszę jeździć samodzielnie. NIE MOGĘ TEGO ODPUŚCIĆ!
 Wczoraj kupiłam piękne zeszyty i sama nie wiem, chyba bardziej skłonię się ku niemieckiemu, zamiast matmie, której efektów i tak nie będę widzieć, a na studia nie będzie mnie stać.
 Łudzę się, że znajomość 3 języków i praca z psycholog nad otwarciem się i poznaniem jakichkolwiek znajomych zaowocuje w przyszłości.
 Najbardziej boję się, że już nic więcej w życiu nie osiągnę i zgniję w tym miejscu w którym jestem razem z moim grubym ciałem. A wszystko to co zrobiłam już w tym roku, wydaje mi się tak żałośnie małe i nieznaczące w porównaniu do innych, że obrzydza mnie to do samej siebie jeszcze bardziej!
 Coraz bardziej zastanawiam się nad kupnem AirWalker. Zajmuje mniej miejsca niż bieżnia, a można na nim chodzić i biegać + ma też funkcje orbitreka. I jest ponad czterokrotnie tańszy od najtańszej bieżni! Której i tak nie mam miejsca trzymać. Opinie na internecie są mocno podzielone. Jedni wychwalają pod niebiosa, a inni kompletnie krytykują. Gdyby tylko okazał się przydatny!
 Stresuję się też grafikiem w pracy na przyszły miesiąc. Tak bardzo nie chcę samych drugich zmian!
 Kończę kawę i idę ćwiczyć. Chociaż to (i dieta) uda mi się tego dnia.

wtorek, 27 sierpnia 2019

13:17
Kawa z mlekiem sojowym bez cukru.
 Zaraz do pracy. Zaczynam drugie zmiany.
Cały poprzedni tydzień jadłam w systemie IF. 16 godzin głodówki i 8 godzin jedzenia. Wczoraj przerwa i dzisiaj od nowa. W przyszłym tygodniu chcę spróbować wariantu z 6cio godzinnym oknem żywieniowym.
 W niedzielę specjalnie się opchałam i wymiotowałam przy mamie. Potem wyszła z domu bo nie mogła już tego wytrzymać. I to jest chyba sposób na nią.
 Szkoda tylko, że F. wrócił i koniec ze swobodą. Chociaż co do niego, mam wrażenie, że chyba się zmienił i obym tylko nie zapeszyła. Może wykupimy nawet wspólnie netflix, a to byłby kamień milowy. *Nie mogę tego popsuć!
Niby najważniejsze, że mam już auto. Jest idealne jak dla mnie. Od koloru, po sposób chodzenia i rozmieszczenia. Dzisiaj po 2 latach przerwy jechałam swoim autem z mamą i wychodzi na to, że dużo zapomniałam. Ale jak widzę jak ona się telepie na tym fotelu obok! To jak ja mam jechać i prowadzić! Pozostaje mi tylko wykupić jeszcze jazdy i tam doszlifować to do perfekcji- a przecież umiem!- i zacząć jeździć samej?
 Tak się bałam przyjazdu babci i rodziny, a było naprawdę dobrze! Ba! Muszę sama do niech częściej jeździć!
 W piątek w Krakowie było niesamowicie! Chyba najlepszy wyjazd tych wakacji! Zwiedziłam wszystko, od Wawelu, sukiennice, pierwszą bramę Krakowską, Planty, aż po niesamowitą Bazylikę krakowską! Ta Bazylika to chyba najwspanialsze co w życiu widziałam!
 *W dodatku otworzyły mi się drzwi do kolejnych podróży i muszę to wykorzystać, ale nie chcę już tak cisnąć. Może w przyszłym roku, bo mogę zbyt wiele popsuć.
 Korepetycje z matmy nie wypaliły, to kompletnie nie to czego szukam i sama nie wiem czy szukać dalej czy skupić się na niemieckim i norweskim? Muszę to dobrze przemyśleć, bo to bardzo ważna decyzja.
  W tym lub przyszłym tygodniu byłoby dobrze wybrać się do dermatolog.
  W czwartek psycholog. I naprawdę muszę zacząć pracować nad tymi relacjami z ludźmi.
  Chociaż teraz kiedy dobitnie usłyszałam, że o n obżerał się słodyczami i nie znał umiaru, myślę, że to jest moja szansa i koniec mojej jedzeniowej zmory. NIE MOGĘ BYĆ TAKA JAK ON!!
Tak samo, że zawsze był najlepszy, też taka chciałam być, a na byciu średnią mogę zyskać jeszcze więcej.
 Cieszę się, że zaliczyłam wszystkie wyjazdy turystyczne w tym roku i moja cała lista jest dumnie odhaczona. Teraz już mogę, ale nic nie muszę.
 Może warto zaryzykować i spróbować odbudować relacje z F.? (wspólne wyjazdy, towarzystwo?)
 Tylko w pracy jest bardzo źle i z wagą też nie tak jak trzeba.

waga 51,5kg to i tak mniej o kilogram, o zgrozo!
ale też nie to było najważniejsze ostatnio.

poniedziałek, 19 sierpnia 2019

16:30
Coraz bardziej przypominam pulpeta. Czuję jak ten tłuszcz mnie obrasta.
Poprzedni tydzień to prawie cały tydzień napadów, wczoraj cały dzień na przeczyszczających.
Dzisiaj cały dzień na owocach i warzywach+ parę kaw z mlekiem roślinnym.
 Muszę dzisiaj zrobić i wysłać 7 zadań na matematykę w środę. 4 dni do Krakowa. W czwartek psycholog. Zadania z angielskiego na niedzielę.
 A ja nie potrafię myśleć o niczym innym jak o tym tłuszczu!!!!

spasiona, gruba świnia!
waga dorodnej świni 51,5.
wolę umrzeć niż tyle ważyć.

sobota, 17 sierpnia 2019

16:30
Zrobiłam kawę z mlekiem i już chyba z przyzwyczajenia weszłam na bloga.
Martwi mnie to, że nie mogę wejść na bloga, bezpośrednio z wyszukiwarki, bo jednak jest tutaj masa mojej historii.
Jutro nareszcie wolne, jestem już tak strasznie zmęczona tymi wyjazdami i brakiem odpoczynku.
W pracy o dziwo dalej jest w porządku.
Wczoraj po pracy miałam kupić sobie wegańskie lody, bo są na promocji w Lidlu, ale na szczęście kupiłam pół litrowy kubek z Pepco i jestem naprawdę zachwycona.
Wczoraj zadzwoniłam na kolejny numer w sprawie korepetycji z matematyki i nie miałam jeszcze pierwszej lekcji, a już mam 80 przykładów i już jutro najpóźniej muszę to wysłać. A w środę pierwsza lekcja. Chociaż pierwsze wrażenie mega negatywne i drażni mnie to, że płacę przed lekcją, a nie po. Generalnie wątpię, żebym dogadała się z tą kobietą, ale spróbować zawsze można.
Na jutrzejszy angielski kompletnie nic nie zrobiłam, oprócz tego, ze przyszła do mnie książka ze słownictwem. Niesamowite jest to, jak moja korepetytorka we mnie wierzy. A ja ją nieustannie zawodzę!
Najgorsze jest to, że mama zaczyna dwutygodniowy urlop od dzisiaj i boję się jak to będzie z jedzeniem przy niej.
Waga trzeci dzień z rzędu to 50,08 i sama nie wiem czy się cieszyć czy bać.
W tym tygodniu tylko jeden dzień miałam w pełni czysty i pod kontrolą, jeśli chodzi o jadłospis.
Ale z drugiej strony nie miałam też mega napadów.
Za 6 dni Karków i nie mogę być taka ulana! a boję się, że przez stres z matmą i angielskim jedzenie wymknie mi się spod kontroli. A wiem, że to skończy się kolejną serią bardzo złych myśli na s.

najważniejsze, że mam już wagę kuchenną
 i mogę wrócić do ważenia jedzenia.

czwartek, 15 sierpnia 2019

17:21

“Never give up, for that is just the place and time that the tide will turn.”

Kawa waniliowa z mlekiem waniliowym. 54 kalorii.
 Czuję spokój, bo byłam dzisiaj z mamą w końcu w Stobrawskim Parku Krajobrazowym i Ogrodzie Botanicznym (chociaż chyba nie do końca na niego trafiłyśmy, ale wg. mapy to było to. Trudno, zaliczam). Generalnie to jestem zawiedziona, liczyłam na coś lepszego. Chociaż przyroda i tak była piękna i mamie się podobało.
 Jeszcze tylko Kraków i będę spełniona turystycznie jeśli chodzi o ten rok.
 Dzisiaj jem raczej nisko węglowodanowo i nie liczę kalorii, ale to dlatego, że moja waga już kompletnie robi co chce i nie pokazuje ile waży jedzenie. Z węglowodanów zjadłam tylko 150 g makaronu, jedną kromkę chleba ig i jedną czekoladkę. Reszta to jedzenie białkowo-tłuszczowe. Żałuję tej czekoladki, ale lepsza jedna niż całe pudełko.
 Rano x2 trening z MadFit na boczki i tyłek + 40 min hula-hop + 3 km spaceru.
 Czuję się tak strasznie zmęczona, że zaraz chyba usnę, a nie mogę. Mam nadzieję, że ta kawa choć trochę postawi mnie na nogi.
To był naprawdę miły dzień.

wciąż 50,08 z rana.
Waga dalej stoi, jest identyczna jak wczoraj.
Oby tylko nic nie podskoczyło po dzisiaj.

*14.08.2019
7:29
Kawa z mlekiem owsianym 40 kcal.
Wczoraj wybiły 3 dni obżarstwa. Chociaż myślę, że nie przekroczyłam 1800.
Ale to za dużo!
Ta psycholog to pomyłka. Ona sama zaczęła się odchudzać i czuję się jakbym była jakąś poradnią dietetyczną kiedy jestem na wizycie! ''Jestem na diecie wysokobiałkowej'' no powodzenia, do węglowodanów i tak wróci prędzej czy później.
Teraz muszę jeszcze konkurować z własną psycholog.
Jestem już na skraju, albo schudnę, albo kończę to wszystko. Dość już mam tych porażek.
Bałam się 52.. ale na szczęście na wadze 50,08! Ty gruba krowo!
Sama nie wiem, chyba porzucę bieganie. Nie sprawia mi to żądnej przyjemności, a i spalam mniej niż podczas jazdy rowerem. Dzisiaj muszę poćwiczyć na macie. W końcu do tego wróciłam i już czuję efekty na udach.
Brzuch tak gruby! Uda monstrualne, a fałdka przykrywa fałdkę! Czuję jak ten tłuszcz mnie obkleja!
Mam ochotę wrzeszczeć, pluć i płakać jednocześnie!!! Tak bardzo siebie nienawidzę!!
Dzisiaj niby mamy jechać z mamą do Parku krajobrazowego, ale czuję, że to wymusiłam i tylko mam większe wyrzuty sumienia. Może to odpuścić? Nie wiem, zobaczę. Dobrze, że Karków idzie w dobrym kierunku, bo bilety są już załatwione i wyjazd obgadany.
Dzisiaj będzie późne śniadanie, nie mam ochoty nic jeść. Wczoraj było smoothie z banan i dwóch nektaryn, a dzisiaj może sernik z mango?

A gdyby tak zamiast jedzenia i smaków 
widzieć tylko kalorie?
max 1400/1500!

wtorek, 13 sierpnia 2019

13.08.2019
17:42
Napad trwa. Trzeci dzień. Po pracy, śniadaniu(161) i grahamce(189) 51,2kg.
Teraz wpadły cztery markizy orzechowe(236), cały kołaczyk (300), 3 łyżki dżemu porzeczkowego (60)i łyżeczka dżemu wiśniowego (23)+ ziemniaki 206g (165), kalafior (53), ogórek z cebulą (30)+ pasta jajeczna (25). + kawa z mlekiem.
1242 w zaokrągleniu 1500/1600 kcal.

Nie tak źle, byle, żeby już niczego dzisiaj nie tknąć.
Dobrze, że tutaj weszłam i to policzyłam, bo byłoby jeszcze więcej.
Mam straszne zakwasy w wewnętrznej części ud, ale wieczorem muszę poćwiczyć.

tak bardzo nienawidzę kurwa mojego ciała!
jutro psycholog. będzie śmiesznie.
Muszę zobaczyć to 49, muszę.

niedziela, 11 sierpnia 2019

*12.08.2019
7:39
Kawa z mlekiem owsianym 40 kcal.
Poniedziałek, drugi dzień wolnego, nowy tydzień, czysta kartka.
Wczoraj po 9 czystych dniach napad. Wstyd mi. Przeczyszczacze poszły w ruch.
Dlaczego? Dlatego, że znowu przyszło do mnie to uczucie
nic nie robisz! zrób coś! ale tak się boję! nie chcę znowu próbować! cały czas o tym myślisz, rusz się leniu! A w głowie cały czas t e myśli.
Nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale umówiłam się w niedzielę na korepetycje z matematyki.
O 11:15 angielski, o 14:00 matematyka. W czwartek wycieczka do Parku krajobrazowego i Ogrodu botanicznego. A w przyszłym tygodniu Kraków.
I to jest to dlaczego się nażarłam, nic z tych rzeczy nie jest pewne, a jednocześnie wszystko jest tak blisko. A ja tak bardzo tego chcę i boję się tego zawodu.
W środę psycholog, przynajmniej potwierdzi sobie swoją teorię.

Waga z rana 50,07 kg.
Żałosna, gruba szmata!
Wracam na 1600+ ćwiczenia.
Nie mogę dopuścić, żeby to jeszcze wzrosło.
Podnoszę się i walczę dalej.

piątek, 9 sierpnia 2019

10.08.2019

7:51
Rozszerzyłam wczoraj do ok. 1700/1750. Tak, żeby mieć z czego schodzić. I co? I 50,04 z rana na wadze!
Próbuję ukoić nerwy kawą z mlekiem owsianym i ciepłym dotykiem kubka. 40 kalorii.

Nie wiem sama czy dalej ciągnąć te 1700/1750 przez te 2/3 dni? Czy znowu wrócić do tych 1500/1200?Może jeszcze jeden dzień na wyższym limicie i zobaczymy.

Wczoraj prawie się nażarłam bo mama wyskoczyła nagle z propozycją pojechania do Krakowa z I. i jej rodziną. ale oczywiście nie zapytała ich o zgodę! A nie wydaje mi się, żeby byli na to, aż tak zadowoleni. A teraz mam taką nadzieję! I taki stres! Ponoć czwartek też ma wypalić, ale nawet się nie nastawiam/

W pracy znowu się psuje, a ja nie wiem jak nad tym zapanować.

Wczoraj tylko pół godzinki rolowania i 30 minut hula-hop.
Dzisiaj nie lepiej, bo czeka mnie sprzątanie u dziadków.

Jutro angielski, a ja nic nie umiem, nic nie ruszyłam i nawet wypracowania nie wyślę.
Skończyłam w końcu książkę i zaczynam kolejną. Marna pociecha.

jak ja siebie n i e n  a w i d z ę
gruba, spasiona świnia!






czwartek, 8 sierpnia 2019

*09.08.2019

8:09
Kawa z mlekiem owsianym. 40 kcal.
Wczoraj byłam u psycholog i są to dla mnie bardzo trudne spotkania.
W pewnym sensie nawet się nią stresuję? boję się jej?
''Jestem teraz 1500/1600 kcal''
''Dobrze! To teraz zwiększać!''
Po moim trupie! Zmniejszać!
Ona uważa, że mojr odchudzanie to skutek tego, że nie mam kompletnie żadnych znajomych.
Uważa, że dalej chcę być dzieckiem, bo nigdy nie przecięłam tych więzi z mamą.
Po prostu nie miałam czasu na bunty. Były ważniejsze sprawy na głowie.
Nie wiem czy chcę to zmieniać. Ściska mnie w klatce piersiowej okropne przerażenie na samą myśl.
I tak może trochę, na pewno chciałabym cofnąć się do czasów szkoły.
Następne spotkanie w środę.
Zastanawiam się czy dzisiaj nie ćwiczyć. Zajęłabym się angielskim lub skończyła książkę.
Nawet lepiej byłoby ćwiczyć 5/4 razy w tygodniu zamiast 6/7 od razu.
Mam też wyrzuty sumienia, że piję te mleka roślinne, a one są tak drogie!
Chciałam też jechać na ostatnią wycieczkę w tym roku, ale mama woli oglądać mecz, a ja mam korepetycje o 9:00. Na które dalej nic nie umiem. Ale tak bardzo chcę!


Wczoraj 1620 kcal+ 3 km biegania+ 45 min hula-hop 
i dzisiaj rano równe 50,00 kg.


środa, 7 sierpnia 2019

*Post 08.08 2019, blogger jest o jeden dzień do tyłu
7:34
Niedobrze, za późno.
Kawa z mlekiem. 54 kcal
Dzisiaj rano 50.03 kg
-1kg w równy tydzień.
Oby tylko szło w dół, a nie w górę!
Musi!
Boję się, że teraz kiedy zwiększyłam do 1600 waga pójdzie w górę.
Błagam, oby nie! Oby nie!
Wczoraj 3km bieganie, 30 min skakanka i 30 min hula-hop + brzuch.
Muszę zmniejszyć ilość ćwiczeń.
Okres dalej się kończy.
Boję się dzisiaj iść do pracy, bo nie rozumiem co się tam dzieje.
Dzisiaj do psycholog na 12:00.
Przedwczoraj moja psycholog się u mnie kasowała.
A ja czuję się jak oszustka.
Bo akurat wtedy nie obserwowałam innych osób.
A naprawdę to robię!
Kupiła sobie otręby owsiane,
Dzięki droga Pani, całkiem o nich zapomniałam
Boję się, że z wyjazdu w niedzielę nic nie wyjdzie.
A jeszcze tylko ten jeden wyjazd i nic już nie chcę w tym 2019 roku!
Kawa skończona, tematy do psycholog przejrzane.
Idę kręcić hula-hop, potem bieganie i może wystarczy?
A może jeszcze 10 minut brzucha i ud?

tylko niech nie skoczy w górę, tylko niech nie skoczy w górę 
b ł a g a m
15:06
Jeszcze tylko jeden rozdział
Jeszcze tylko chwila w łóżku
Bolą mnie łydki
Bolą mnie stopy
Jestem tak bardzo zmęczona'
Tak bardzo chce mi się spać
Muszę uczyć się angielskiego
Chcę skończyć książkę
Zjadłam dzisiaj malutko węglowodanów

Tak wyglądają moje wymówki, żeby wstać i iść biegać.
Kilka dni temu myślałam nad systemem ćwiczeń co dwa dni.
Jeden dzień ćwiczeń+praca/wolne i jeden dzień z angielskim+praca/wolne.
ale za bardzo mnie to stresuje.
ale wiem, że muszę znaleźć balans pomiędzy ćwiczeniami, bo znowu czeka mnie miesiąc przerwy!
a muszę być regularna!

Jutro psycholog, mam jej tyle do powiedzenia, ze boję się, że w godzinę nie zdążę.
Dzisiaj o 200 gram mniej. 50,3. A okres nadal trwa.

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

7:48
Piję kawę z odrobiną mleka ryżowego i dopiero teraz widzę jakim błędem było rezygnowanie z niej.
Obudziłam się z bólem gardła i prawej łydki.
Niedobrze, bo miałam iść biegać.
W takim razie pójdę albo na rower albo pobiegać chociaż te 3 km.
Wczoraj było 1346 kcal. Też niedobrze. Musi być więcej, żebym miała z czego obcinać. Chociaż te 1500/1600. Ale boję się, że przytyję.
Wczoraj w pracy zjedzone i dzisiaj muszę naszykować sobie coś w domu. Do 250 kalorii.
Kończę kawę, robię śniadanie. Chyba bardziej kaloryczne niż wczoraj. Do 450? Zdrowe gofry z brzoskwinią, bez tłuszczu.
Muszę mieć z czego obcinać. Nie mogę wpaść w koło albo wszystko albo nic.
Kawa, gofry, hula-hop, brzuch i może bieganie.
Waga z rana po okresie: 50,5kg
Jeszcze równe-5kg! 
Przed pracą 916 kcal, 9 km roweru i godzinka hula-hop. Muszę się zmusić do zjedzenia czegoś w pracy max 200kcal i po do 300 i spać.
3 dni jedzenia w pracy na 5. Dam radę.

niedziela, 4 sierpnia 2019

Chyba w końcu pora.

Chyba w końcu pora to wszystko podsumować.
Nie pisałam, ani nie zaglądałam tutaj od maja.
Aż do sierpnia moja dieta praktycznie nie istniała.
Były albo głodówki albo objadanie się pod byle wymówką.
28 lipca pierwszy raz poszłam do psycholog, bo już naprawdę nie wytrzymuję z tym żarciem.
A ona już na drugiej wizycie stwierdziła, że ja chcę mieć anoreksję.
Nie tego się spodziewałam, strasznie się o to pokłóciłyśmy, bo ja zapierałam się, że nie.
Ale.. NA PRZEKÓR NIEJ NIE OBJADŁAM SIĘ PO TYM!
I może o to chodzi? Żeby pokazywać to jaka naprawdę jestem- te wszystkie emocje i trzymać dietę.
Zamiast tłamsić to kim jestem, dla tego kim chcę być, a potem przy obżarstwach stawać się znowu sobą. Po prostu to odwrócić.
Boję się jak to będzie kiedy F. wróci. Teraz nie ma go od 2 miesięcy i mam taki spokój, a potem wiadomo, że znowu będę się denerwować i oby to się nie nasiliło. Ale może psycholog znajdzie jakieś rozwiązanie. A jeśli nie pójdę do innego.
Przez cały ten tydzień bardzo starałam się nie szarpać, ani się nie głodzę ani nie obżeram. Jem od 1300 do 1600 max + 6 dni ćwiczeń.
I może takiej kaloryki będę się trzymać?
Dostałam okres w sobotę i nie wiem czy ta waga kilka dni przed przez to nie była tak wysoka, a teraz nie mam się jak zważyć, ani zmierzyć. Dopiero pod koniec tygodnia. Tak nienawidzę tego okresu! Nie chcę go!

W zeszłym tygodniu byłam na wycieczce we Wrocławiu którą sama zorganizowałam! Widziałam mnóstwo wspaniałych miejsc i mega się cieszę!
A w niedzielę byłam na meczu reprezentacji Polski siatkarzy w Opolu! Mecz na żywo zaliczony!
Niesamowite przeżycie! Chciałabym jeszcze pojechać do Parku krajobrazowego i Ogrodu botanicznego. Ale wątpię, żeby to się udało.
Chociaż czułam się też strasznie żałośnie, że wszystko to robię z mamą. A mam 23 lata. Ale nie mam po prostu nikogo innego.

Muszę też naprawić parapet i dokupić jazdy, bo już niedługo przyjadą z moim autem i będę musiała się przy nich przejechać.
Przeraża mnie to auto i jeżdżenie. Ale z drugiej strony może dzięki temu uda mi się rozluźnić moje relacje z mamą, bo czasami, aż są one dla mnie zbyt bliskie.

Od psycholog ciągle słyszę:
''jesteś za chuda!'' 
a babcia wczoraj chciała mi dać spodnie xxl
''przymierz, przymierz! będą dobre!''
ale mam motywację do chudnięcia!



czwartek, 1 sierpnia 2019

w weekend.

5:06, piątek, przed drugą zmianą.
w weekend muszę przemyśleć i unormować sporo spraw.
Dzisiaj przed pracą na 13:00 psycholog.
Tydzień temu- wstępna diagnoza bulimia.
Zrobię wszystko, żeby pojawiła się w niej też anoreksja.
Daję sobie miesiąc do 31.08.
Wreszcie czuję moc do odchudzania.
Wstaję i kręcę hula-hop, potem MadFit/może bieganie i angielski!

Myślę, że przed śniadaniem kawa z mlekiem,
na śniadanie owsianka do 400 kcal.
Potem kawa z mlekiem+ owoc
Przed pracą leczo i jedna bułka lub 40 g pro body.
Po pracy do 300 kcal+ owoce.

Ok, wstaję i ćwiczę.
Dosyć już zawalania.

Koniec. 07/04/21

19:21 Spędziłam tutaj dużo czasu, jako Imprefect podpisywałam się jeszcze w gimnazjum. Nie ma już Imperfect, ta osoba już odeszła. Nazwa teg...