wtorek, 25 sierpnia 2020

7:48

 26/08/20

Żyję, to chyba będzie jedna z dłuższych przerw na moim blogu. W tym miesiącu mam dużo drugich zmian, więc mam nadzieję, że ta aktywność się tutaj poprawi. Szkoda tak po prostu porzucać prawie 4 lata jednego miejsca w sieci.

Mam jakąś straszliwie złą passę. Najpierw moja mama miała rozwalone auto, gdzie nie ma żadnych świadków, tydzień po mi uszkodzili auto na parkingu i tak nic nie dostanę z ubezpieczenia, bo Ci którzy mnie stuknęli nie mają go wykupionego :)) Sprawiedliwość :) Nie dość, że miałam l4, to auto do zrobienia, mój laptop ledwo zipie, to mam jeszcze teraz bardzo dużo matmy. Auto będę robić dopiero na jesień, nie ma sensu się teraz szarpać z takimi wydatkami.

Maturę mogę pisać bezproblemowo i w moim przypadku lepiej być nie mogło. Muszę teraz pilnować terminu drugiego tygodnia września i dzwonić do szkoły. Gorzej, że moja korepetytorka zaczyna pracę na uczelni i boję się jak to będzie na moich drugich zmianach kiedy ona kończy, a ja zaczynam. Tydzień przerwy? Nie wyobrażam sobie lekcji z kimkolwiek innym, 4 lata szukałam nauczyciela i nikogo nie rozumiałam i dopiero ją, a teraz takie coś. Dla mnie cios od losu. Bez niej moje szanse szybują do zera.

Na dniach wraca brat po dwóch miesiącach i znowu zacznie się psychiczna przemoc w tym domu. Aż trzęsę się w środku kiedy o tym myślę.

W wieku 24 lat zaczęłam się malować, na razie tylko po domu, bo muszę sama się tego wyuczyć i znaleźć swój styl, a naprawdę nigdy wcześniej nie miałam z niczym takim do czynienia. I o dziwo moja matka ma najwięcej do powiedzenia w kwestii tego, że chcę zacząć używać podkładu i pudru i jak to niszczy cerę. Teraz chcę tego jeszcze bardziej! Gorzej, że nie mam pojęcia jak dobrać poprawny, ani jak znaleźć konturówkę do ust..

W pracy znowu idzie jakaś zła fala na mnie, po 1,5 roku spokoju. Wszyscy chcą mi udowodnić, że ja nic nie umiem i jaka to tępa nie jestem. Sorry, to już nie te czasy, żebym w to wierzyła. Na razie muszę złapać grunt pod nogami, bo póki co zaczął się sypać i w tedy na spokojnie ogarnąć o co tym razem chodzi. Aczkolwiek sytuacja jest naprawdę bardzo słaba.

Wyzwanie z Lewą idzie dobrze, ostatnio tylko nadrabiałam 3 treningi jednego dnia, a tak to ćwiczę regularnie. Waga powoli spada, ale nie chodzi mi tu o szybkość, za stara już jestem żeby się w to bawić.

wtorek, 11 sierpnia 2020

7:35

 12/08/20

Zbieram się do tego posta i nie mogę się zebrać, ale walczę codziennie. 

Moja korepetytorka z matmy jest na wyjeździe od 31.07 i nie miałam z nią matmy i codziennie siedzę nad nią sama, ale jednak czuć różnicę. Powoli godzę się z tym, że będę musiała napisać tę maturę od nowa. Przeraża mnie to, bo nie wiem jak ja jeszcze znajdę czas na polski i angielski, ale mam zbyt duże zaległości, żeby zdać to za rok. Tak, wiem, że mam czas, ale sama korepetytorka już nawet nie mydli mi oczu, że z moim tempem się wyrobimy do 2021. Trudno, na pewno nie odpuszczę, ale przeraża mnie to.

Palec już lepiej, pracuję już ponad tydzień, czuję już tylko mrowienie i modlę się, żeby nie zahaczyć strupka.

Jem wg. jadłospisu, ćwiczę codziennie. Dalej nienawidzę tego ciała, mam teraz okres, więc się nie ważę i dobija mnie to jeszcze bardziej.

W sobotę kiedy byłam w pracy, jakaś dziewczyna stuknęła moje auto i chciała uciekać, więc zajebiście ale na szczęście jakiś facet to zobaczył, powiedział ludziom w pracy na info, a oni ich zatrzymali. p dyrektor kazała reszcie się mną zająć i mi udzielić wsparcia. Więc kurwa jeszcze bardziej zajebiście. Nienawidzę takiej łaski od innych! Nienawidzę! Nawet nie ma kiedy naprawić tego auta, bo mamy z matką przeciwne zmiany, a jej też stuknęli auto nie dawano. :))

Czuję się bardzo źle psychicznie i bardzo samotnie, a matka wchodząca mi na łeb i próbująca się przymilać, jaka to ona nie jest moja najlepsza koleżanka, tylko wszystko jeszcze pogarsza. Nie mam czasami już siły trzymać jej na dystans, ale muszę, bo jak tylko popuszczę, to znowu skończę z głową w kiblu, a jak nie to co najmniej przejedzona do bólu. To. Jest. Tak. Bardzo. Ciężkie.

poniedziałek, 3 sierpnia 2020

9:03

03/08/20
Od dziś koniec z podjadaniem! Tylko 5 posiłków z rozpiski i ewentualnie trochę zmniejszam, żeby mieć kalorie na kawy.
Dzisiaj 52,6 kg, a tydzień temu było 52,1kg. Po prostu zawaliłam. Obiecuję i przyrzekam poprawę.
Już mi słabo na myśl, że mam jutro iść do pracy. Absolutnie zero jedzenia po pracy o 22:00! Musi być mniej! Bo czuję się obrzydliwie w tym tłuszczu okalającym moje ciało! 
Przepraszam Cię, przepraszam Cię tak bardzo.

Cel: w niedzielę zobaczyć 52,1 na wadze.

Kończę kawę i do roboty! 
Bo ostatecznie słowa i tak nic nie znaczą.

?

02/08/20

Obudziłam się o 5:00.
Najchętniej nie jadłabym nic, dopiero jakiś obiad po pracy.
Dawniej tak robiłam.
Wstawałam do szkoły o 5:00. Brałam przygotowane drugie śniadanie do plecaka, wyrzucałam je w szkole i jadłam dopiero o 16:00. Cały czas licząc kalorie. Mam dużo wspomnień z głodem w roli głównej.
Chciałabym do tego wrócić, tak bardzo chcę do tego wrócić.
Wrócę do tego i tak zrobię!
Muszę być tylko cierpliwa i nie szarpać niczego.

Boję się iść do pracy, głównie z powodu wagi. nie ważyłam się, bo za bardzo mnie to przeraża.
Trzymam się planu i tylko zmniejszone 5 posiłków + kawy!

Koniec. 07/04/21

19:21 Spędziłam tutaj dużo czasu, jako Imprefect podpisywałam się jeszcze w gimnazjum. Nie ma już Imperfect, ta osoba już odeszła. Nazwa teg...