Kompletna porażka pod względem pobudki i ogarnięcia.
Dzisiaj na śniadanie 1/4 wege pasztetu z soczewicy i warzyw, 2 kromki ig i malutka piętka białego chleba+ trochę vege margaryny light + jedno maźnięcie masła + ketchup x3 + jabłko i pół garści winogron.
A teraz popijam kawę z mlekiem ryżowym.
Dzisiaj urodziny dziadka, dobrze, że dzięki fartowi jestem do nich przygotowana. Najpierw poćwiczę z yt ok. 20 min, potem hula-hop ok. 40 min i może rower. Byłoby świetnie, gdyby udało skończyć mi się książkę.
Żałuję tylko, że nie wracałam wczoraj swoim autem do domu po pracy, ale trudno. Oby tylko dzisiaj już nic ku temu nie przeszkodziło. Dzisiaj przed południem będą dzwonić w sprawie jazdy, oby tylko nie w tedy jak ćwiczę i nie będę słyszę.
Tak zawalić ze wstawaniem akurat dzisiaj!
To wstawanie to kolejna sprawa, która upodabnia mnie do niego. On też zawsze długo spał do południa. Muszę zacząć wcześnie wstawać. Nie mogę być taka jak on.
W domu dosłownie wszędzie leżą słodycze, mama kupuje je już hurtowo, byle żebym coś ruszyła.
Absolutnie nie mogę ich ruszyć i być jak on.
Koleżanka2 z pracy chudnie. Pamiętam jak kiedyś mówiła, że dawniej ważyła 46 kg. Jest niższa niż ja. Muszę dobić do tych 46, choćby nie wiem co.
Mam nadzieję, że ta niedziela się uda.
Dzisiaj na wadze 49,9 kg.
Niby jest 4 z przodu, ale wciąż
jest bardzo słabo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz