poniedziałek, 30 września 2019

Nie mam ochoty pisać o niczym innym,
a zaczyna się dużo dziać.
Wczoraj wzięłam dulco.
Dzisiaj 49,8 z rana.
Waga praktycznie stoi w miejscu od dwóch tygodni!
I tak pewnie zaraz podskoczy do 50,00.
Tak bardzo potrzebuję 48 kg.
Urlop od niedzieli.
6 dni. Boję się tego urlopu.
Boję się siebie, kiedy jestem sama.


środa, 18 września 2019

7:52
Kawa z mlekiem ryżowym na ukojenie nerwów. 27 kcal.
W pracy znowu wszystko ot tak się sypie. Szas prast i zaczynam wracać do sytuacji  sprzed roku.
 Pewien y. znowu zaczyna pracę tam gdzie ja i dla innych nie przychylnych mi jest wspaniała okazja, żeby mi dowalić. Ja sama póki co się trzymam, ale nie cofnę popełnionych przeze mnie błędów kilka lat temu. No nic, grunt to trzymać wysoko uniesiona gardę i nie dać się sprowokować. Nie pozwolę w jakikolwiek sposób wyprowadzić się z równowagi. Bo nie jestem już tym dzieckiem, którym byłam rok temu. Przyszedł czas testu, jak poradzę sobie w tak ekstremalnie trudnej dla mnie sytuacji. I poradzić sobie muszę, jeśli chcę ruszyć dalej. A tak bardzo chcę. Nie mogę uciekać.
 Kolejna sprawa to to, że pewien wstrętny bachor nie daje mi żyć. I wszyscy mają z tego uciechę. Nie wiem sama czy iść bardziej w groźną stronę, czy lekceważącą. Chociaż druga opcja jest niebezpieczna, bo mogą mi wejść na głowę. Trudno, muszę iść w stronę bardziej radykalną, tak żeby zamknąć im wszystkim mordy. Niech się dzieje co chce. Jestem nawet gotowa, pójść z tym na policję, tak aby oni mnie przed tym obronili. Bo jestem pewna, że w tej sytuacji na pewno mogą.
 A ja nie mogę tak jak wczoraj, znowu dać się zepchnąć do roli popychadła. Krótki upadek i wstaję, bo nigdy więcej nie do poszczę do tego na tak długi okres.
 Moją nadzieją jest moja psycholog. Tylko jak wytrzymam do czwartku?

 Co do diety to przemyślałam to sobie i przez pierwsze 3 miesiące będę robić HSGD bez wliczania owoców i warzyw. Potem od 16 grudnia, gdzie skończę 90 dni. I zostanie mi 7 dni do świąt zrobię w tedy 1500/1600? A po świętach może dieta wojskowa lub oczyszczanie (28,29,30.12) i potem od 2 stycznia lub 7 stycznia znowu HSGD tylko tym razem z wliczaniem owoców (ale raczej bez wliczania warzyw) do marca. A od marca liczenie kalorii i kontrola na jakim poziomie jem. Ewentualnie 1200/1300. Plus cały czas ćwiczenia. Na razie 3x tydzień mata i codziennie hula-hop.

Jestem w końcu umówiona na jazdę.
Wczoraj też wracałam autem, ale byłam zbyt skupiona na pracy i stąd wynikały moje błędy. Małe, bo małe, ale dla mnie wciąż za duże.

Waga równe 50,00
Dzisiaj muszę pilnować tych 900!
Nudzą mnie ćwiczenia z MadFif, ale muszę 
przerobić je wszystkie.
Teraz jestem już silniejsza i wytrzymam.
A to pomoże mi w mojej dalszej drodze 
i dlatego się to pojawia.
Nie wiem co zjeść na śniadanie.




wtorek, 17 września 2019

8:28
“Low self esteem is like driving through life with your handbrake on.”
Kawa z mlekiem migdałowym 12 kcal
A na śniadanie owsianka na mleku migdałowym z bananem 313
Wczoraj pierwszy dzień HSGD i 800 kcal zaliczone, dzisiaj dzień drugi i 900.
Trudno, widać muszę wejść na małe limity żeby schudnąć. Inne sposoby nic nie dają, a ja dłużej ze sobą tak nie wytrzymam.
Muszę przyzwyczaić się i oswoić z liczeniem kalorii i układaniem posiłków.
Dzisiaj na obiad spaghetti. Przez ok. 3 dni. Muszę jeść mniejsze porcje, tak żeby zjeść jeszcze kolację w pracy i jabłko w domu. Tylko zachować spokój i nie spanikować.
 Znalazłam w końcu miejsce na bieżnię w pokoju, ale boję się, że to wszystko będzie za bardzo zagracone. Ale wiem, że bardzo by mi się przydała. Zwłaszcza teraz, kiedy jazda idzie mi coraz lepiej i już bliżej niż dalej, zacznę sama jeździć i kroki drastycznie mi spadną. Tym bardziej, że zarówno 3 tygodnie zaczynam urlop. A strasznie się tego boję. Już dalej nie mogę go przesunąć. Szczerze mówiąc najchętniej zrezygnowałabym z tego urlopu, byle żeby nie przytyć.
 Moja korepetytorka z angielskiego, powiedziała, żebym zamówiła ostatnią część podręcznika i jest to część zaawansowana. A zaczęłam uczyć się od marca! Pół roku, a ja wchodzę na poziom zaawansowany!
 Psycholog wczoraj powiedziała: ''Dziwi mnie to, bo w anoreksji i bulimii człowiek chce być dzieckiem. A Pani myśli i zachowuje się jak osoba dorosła.'' Szkoda, że nie widziała mnie w pracy, tam nawet osoba młodsza o 2 lata mówi do mnie ''dziecko'' i tak mnie traktują. Więc sama nie wiem co mam już myśleć. Ale wiem, że długa droga przede mną.

Martwią mnie wzrastające ceny paliw,
Boję się, że nie zdążę schudnąć zanim ona wróci.
Tak naprawdę bardzo się boję.
Nie jestem pewna moich dalszych decyzji
i tak bardzo się boję, ale 
stać w miejscu nie mogę.
50,2 (-700)

piątek, 13 września 2019

14.09.2019
8:10
Wciąż jest źle ze wstawaniem, ale szczerze mówiąc nie bardzo się przyłożyłam, żeby odczuć, że mnie to do niego upodabnia. Muszę nad tym mocniej pracować.
Wczoraj zjadłam spore śniadanie i bardzo duży drugi posiłek, głównie składający się z chleba i kilku gryzów ciast. I dalej już obcinałam posiłki. Potem na kolację sałakę z jajkiem i warzywami, a w międzyczasie dwie kawy z mlekiem + woda.
 Źle, bo nie powinno tak być. Muszę bardziej pilnować proporcji między posiłkami.
 Dziadek jest zadowalany z prezentu.
 Jazdy dalej nie ustalone. Jeśli dzisiaj nie zadzwoni, zadzwonię do niego w niedzielę. (bardzo mnie to stresuje.)
 Konie na 90% NIE wypalą. (i jest mi bardzo smutno z tego powodu)
 Muszę skończyć ostatnie 50 stron książki.
 Wczoraj wracałam autem po pracy i było źle z kierunkowskazami i światłami!! Muszę sobie wbić do głowy te światła!! Denerwuję się też, że zbyt entuzjastycznie ucieszyłam się, że mama przyjechała moim autem.
 Niezbyt to wszystko idzie.
Kończę kawę z mlekiem ryżowym i idę ćwiczyć!

a na wadze +200g
50,01
muszę schudnąć te 5 kilo.
potrzebuję rozmowy z psycholog.
dlaczego to dopiero w poniedziałek?
musi pomóc mi jeść mniejsze ilości jedzenia na raz.

8:26
Kompletna porażka pod względem pobudki i ogarnięcia.
Dzisiaj na śniadanie 1/4 wege pasztetu z soczewicy i warzyw, 2 kromki ig i malutka piętka białego chleba+ trochę vege margaryny light + jedno maźnięcie masła + ketchup x3 + jabłko i pół garści winogron.
 A teraz popijam kawę z mlekiem ryżowym.
 Dzisiaj urodziny dziadka, dobrze, że dzięki fartowi jestem do nich przygotowana. Najpierw poćwiczę z yt ok. 20 min, potem hula-hop ok. 40 min i może rower. Byłoby świetnie, gdyby udało skończyć mi się książkę.
 Żałuję tylko, że nie wracałam wczoraj swoim autem do domu po pracy, ale trudno. Oby tylko dzisiaj już nic ku temu nie przeszkodziło. Dzisiaj przed południem będą dzwonić w sprawie jazdy, oby tylko nie w tedy jak ćwiczę i nie będę słyszę.
 Tak zawalić ze wstawaniem akurat dzisiaj!
 To wstawanie to kolejna sprawa, która upodabnia mnie do niego. On też zawsze długo spał do południa. Muszę zacząć wcześnie wstawać. Nie mogę być taka jak on.
 W domu dosłownie wszędzie leżą słodycze, mama kupuje je już hurtowo, byle żebym coś ruszyła.
 Absolutnie nie mogę ich ruszyć i być jak on.
 Koleżanka2 z pracy chudnie. Pamiętam jak kiedyś mówiła, że dawniej ważyła 46 kg. Jest niższa niż ja. Muszę dobić do tych 46, choćby nie wiem co.
 Mam nadzieję, że ta niedziela się uda.



Dzisiaj na wadze 49,9 kg.
Niby jest 4 z przodu, ale wciąż
jest bardzo słabo.

czwartek, 12 września 2019

7:57

“Any person capable of angering you becomes your master. They can anger
you only when you permit yourself to be disturbed by them.”


Kawa z mlekiem ryżowym 100 ml.
Internet nie chce współpracować, laptop ledwo zipie. Naprawdę niepotrzebne mi teraz te wydatki.
Wczoraj byłam na siebie zła, bo nie zrobiłam wszystkiego co sobie zaplanowałam w dniu wolnym. I najchętniej zostałabym w łóżku do końca dnia, ale mimo wszystko wyszłam pojeździć, bo do końca tygodnia i tak nie będzie okazji.
 I to był błąd! Kierunkowskazy super, skręcanie też, pas bez problemów, ale wszystko się zawaliło w tym co wcześniej chodziło idealnie! Czyli zmiana biegu z 3 na 2. Kompletnie szarpałam tym autem! A to wściekało mnie coraz bardziej i bardziej! A to wszystko dlatego, że byłam na siebie tak zła, bo nie zrobiłam wszystkiego co zaplanowałam. I w tamtym momencie byłam na siebie tak wściekła, że najchętniej sama siebie bym rozszarpała. Oczywiście, gdybym się objadła jak dawniej (ale nie jestem taka jak on i nie będę) nie byłoby problemu bo szybko bym się uspokoiła, a tak. Nawet auta nie jestem w stanie prowadzić! A muszę opanować to perfekcyjnie! To podstawa do jakiegokolwiek ruszenia dalej, czy to nauki pływania, czy to częstszych wyjazdów i najważniejsze, oby mama się nie męczyła tak jak teraz! Bo wyrzuty sumienia też mogą mnie pokonać ( ale nie mogą, bo nie jestem taka jak on).
 Dzisiaj o 11/12 muszę zadzwonić o jazdę. Strasznie się boję, po ostatnim. Trudno. Dla mamy. Jestem dorosła muszę to załatwić. Jak nie tu, to gdzieś indziej.
 Muszę przyłożyć się do oszczędzania, bo naprawdę potrzebuję tej bieżni.
 Mam straszny stres, że aż trzęsę się w środku, z powodu angielskiego i tego, że tak mało się uczę. Bo zaległości mam spore, ale wątpię, żebym to ruszyła do niedzieli po południu. Bo teraz ćwiczenia i włosy, skończyć w końcu książkę i do pracy.
 TAK STRASZNIE SIEBIE NIENAWIDZĘ!!!

50,04
-200 gram po dniu wolnym, naprawdę się nie spodziewałam
Dzisiaj w pracy też serek wiejski i grahamka, 
a po tylko herbata (ewen. jabłko)+ netflix i spać.

wtorek, 10 września 2019

8:01
Za późno. Jutro muszę wstać wcześniej.
Kawa z mlekiem ryżowym 36kcal.
Mniej niż miesiąc do mojego urlopu.
Z niczego sobie bardziej nie gratuluję niż wyrwanie tych letnich miesięcy bez niego.
Oby tylko konie w niedzielę wypaliły.
Z jazdą jest już coraz lepiej. Wczoraj byłam z mamą na obrzeżach miasta. Czekam na jazdę bezbłędną.
Wczoraj też nie dogadałam się w sprawie dodatkowej jazdy i tak mnie to zestresowało, że automatycznie zjadłam trochę wegańskich lodów. Ale powstrzymałam się, bo nie jestem taka jak on!
I to nie może się zdarzać, bo to są symptomy bycia nim. A to muszę wypełnić. Tak samo jak słomiany zapał- to jest jedna z jego głównych cech. I perfekcjonizm. To wszystko z siebie wyplenię. W imię wolności.

Wczoraj w pracy widziałam tę, która tyle schudła i nic nie przytyła podczas ciąży! A ja stoję w miejscu! Jak ja siebie kurwa nienawidzę! Schudnę te 5 kilo, choćbym miała zdechnąć.
Znowu bardziej dogadują mi inni i słyszę jak szepczą ''księżniczka''. Boję się, że wszystko się popsuje w pracy. Widzę jak oni chudną, ja też muszę! ale to nie jest najważniejszy powód.
 Wczoraj oprócz tych wegańskich lodów, nie zjadłam nawet grama białego pieczywa.
 Nie wiem czy liczyć już kalorie czy jeszcze nie? Wolałabym nie, ale boję się, że bez tego dalej będę stać w miejscu. Zobaczę do końca tego tygodnia.
Najważniejsza zasada to niejedzenie po pracy. Ostatni posiłek ok. 14:30 ( jedzenia, które nie upodabnia mnie do niego, bo nie ma zasad, ja tego chcę) i ok 22:00 po powrocie z pracy kawa z mlekiem roślinnym i jabłko (ew. herbata) i spać.
Muszę sprawić, żeby drugie zmiany stały się moim największym atutem, zamiast zmorą.
Tak samo jak jazda autem, która idzie coraz lepiej, nauka języków w różnym systemie godzinowym i praca z obliczeniami. To są moje atuty, więc co to dla mnie obrócić tę jedną sprawę w atut? W IMIĘ TEGO, ŻEBY NIE ZJADAĆ WSZYSTKIEGO NARAZ JAK ON!
Moja babcia pokonała swoją słabość do jedzenia i teraz został tylko on i ja.  
(zaczęły trząść mi się ręce w chwili kiedy to napisałam.)

Psycholog dopiero w poniedziałek przed pracą.
Strasznie mi się to dłuży i żałuję, 
że nie mam spotkania w tym tygodniu.
Waga z dzisiaj 50,06 kg.

niedziela, 8 września 2019

19:05
Kawa na mleku kokosowym 10 kcal i herbata z cukrem 50(?)
Dzień pod względem jedzenia normalny, jestem normalnie najedzona, nie przejedzona, nie głodna.
Martwi mnie to, że nie jestem głodna.


I have had lots of troubles in my life, most of which never happened.
najważniejszy komentarz co do mojego przeszłego objadania się i braku kontroli.



okres nadal trwa, a ja widzę
fałdy tam gdzie nie widziałam ich już tak dawno!

sobota, 7 września 2019

19:21
Kawa na mleku koksowym. 100 ml ma tylko 20 kcal! Tylko dlaczego jest to najdroższe z roślinnych mlek.
Piszę tutaj, a za oknem jest już ciemno.
Czas leci jak szalony, w pracy dalej spokojnie (oby nie zapeszyć).
Auto stoi w garażu, a ja wczoraj miałam jazdę w L-ce z instruktorem. I to była jedna z moich najlepszych decyzji! Zdecydowanie czekają mnie jeszcze z dwie, trzy jazdy zanim zacznę jeździć sama po mieście.
Od niedzieli mam miesiączkę i mam nadzieję, że już jutro bądź maksymalnie pojutrze się skończy i będę mogła się w końcu zważyć. bo wariuję od tej niepewności.
Wczoraj zjadłam dużo słodyczy, sama nie wiem dlaczego, ale wiem, że to więcej się nie powtórzy. A nawet jeśli to sporadycznie.
Ja nie jestem taka jak on i to musi wystarczyć. To jest sprawa pierwszorzędna.
Na samą tę myśl, każdy słodycz staje mi w gardle.
Najgorsze są jeszcze te węglowodany.
Przez to, że jem teraz praktycznie w 90% na słono, a dawniej przez całe życie były to słodkie smaki, mam całe poranione podniebienie.
Trudno! Widać taka jest cena nie stania się wersją jego!
Dopadła mnie choroba, ale nie mogę pozwolić sobie teraz na l4, bo w niedzielę chcę zobaczyć jazdę konną. Po udanym koncercie mojej mamy i tym wszystkie wyjazdy będę mieć już spełnione. Musi się udać!
Dzisiaj w pracy zobaczyłam jak koleżanka schudła. Tak, ta sama, która mówiła mi: ''aleś ty chudziutka!''. Tak samo jak moja kuzynka, to na pewno jest co najmniej 10/15 kilo na minusie!
Aż płakać mi się chce, bo czuję się jak gówno.

Wczoraj na terapii usłyszałam:
''Boję się, żeby to nie przerodziło się w anoreksję.''
Kolejny krok do przodu.
Jestem coraz bliżej.
n i e m o g ę s i ę p o d d a ć.
nie teraz.


Koniec. 07/04/21

19:21 Spędziłam tutaj dużo czasu, jako Imprefect podpisywałam się jeszcze w gimnazjum. Nie ma już Imperfect, ta osoba już odeszła. Nazwa teg...